piątek, 8 kwietnia 2016

10.Czarownica

Wędrowali chyba z godzinę, próbując znaleźć wyjście z sieci tunelów i jakoś wrócić na powierzchnię, ale nie mieli zbyt wiele szczęścia. Theo szczękał zębami, posłusznie maszerując za wkurzonym wampirem. Damon miał małą latarkę, którą przyświecał im drogę. Próbowali znaleźć jakiś tunel, który prowadziłby do góry. Z jakiegoś powodu Damon był przekonany, że na pewno taki istnieje. Być może miał rację, Theo nie miał pojęcia. Wyjście tą samą drogą, jaką wpadli w te tunele, było niemożliwe. Nie pozostało im nic innego, jak szukać wyjścia w ten sposób.
Mimo tego, że cały czas maszerowali, Theo czuł, że jest mu coraz zimniej. Objął się ramionami i tak szedł za Damonem, pozostawiając mu możliwość wyboru ścieżek i mając nadzieję, że wampir jakoś ich z tego wyciągnie. Nie chciał umrzeć na Antarktydzie i to w miejscu, gdzie nikt nie znajdzie jego ciała. Gdyby nie doskwierające mu zimno i ból ręki, na którą upadł, podziwiałby to, co go otaczało. Te tunele, jaskinie, czy cokolwiek to właściwie było, były naprawdę piękne. Miejscami był to po prostu lód, a w środku zamarznięte jakieś dziwne rzeczy, których pewnie nikt nie odkryje przez kolejnych kilkaset lat. Nie miał zbytnio czasu się przyjrzeć, bo Damon szedł przed siebie, nie zatrzymując się ani na chwilę. Theo nie chciał doprowadzić do sytuacji, kiedy nagle straciłby wampira z oczu i nie mógłby go znaleźć. Jak nic posikałby się ze strachu.

W pewnym momencie po prostu nie czuł już nóg i zastanawiał się, jakim cudem w ogóle stawia jeszcze kroki.
- Jesteś pewien, że uda nam się znaleźć jakiś tunel na górę? – spytał Theo niepewnie. – Błądzimy już tutaj całe wieki.
- Gdzieś musi być wyjście – odparł Damon.
- Może… Nie jestem pewien, czy do niego dojdę. Już nie czuję nóg.
- Nie narzekaj, na pewno nie jest tak źle.
- Teraz może nie. Ja ci tyko sugeruję, że niedługo będzie.
- Jakoś wytrzymasz – oparł tylko Damon.
Zapadła cisza. Theo westchnął tylko cichutko i posłusznie szedł dalej za wampirem. Nagle tunel się skończył i znaleźli się w wielkiej jaskini. Była całkiem jasna. Górną warstwę tworzyła cienka warstwa śniegu, przez którą jakoś przebiły się promienie słoneczne.
- To jakiś obłęd – mruknął Theo. – Równie dobrze mogliśmy jechać tędy samochodem. Nie wiem jak z ciebie, ale ze mnie nic by nie zostało, jak byśmy tutaj wpadli.
Damon rozglądał się czujnie, szukając jakiejś drogi wyjścia, ale ściany jaskini były gładkie i nie było opcji, żeby się po nich jakoś wspiąć.
- Nie damy rady tam wejść. Jest gorzej niż w miejscu, gdzie zapadł się pod nami śnieg, ale może… - Wampir spojrzał na niego taksująco i uśmiechnął się półgębkiem. Theo aż się cofnął, ale nim zdążył zareagować, Damon już przy nim był.
- Co ty chcesz zrooobiaaaa! – Damon wyrzucił go do góry z całych sił. Theo zasłonił rękami twarz, kiedy jego ciało przebiło się przez śnieg na powierzchnię tylko po to, by chwilę później zacząć spadać. Warstwa śniegu obok była równie cienka, więc Theo z powrotem wpadł w jamę, wrzeszcząc w niebogłosy pewny, że zaraz zginie. Poczuł jednak ręce obejmujące go w pasie i po chwili był już na ziemi, stojąc na trzęsących się nogach. Gdy tylko Damon go puścił, Theo upadł na tyłek, oddychając szybko. – Co ty wyprawiasz?! Chcesz mnie zabić?!
- Pytanie – odparł Damon spokojnie. Spojrzał w górę z zastanowieniem. – Wnioskując z tego, jak wysoko poleciałeś, nie będę w stanie skoczyć na tyle, żeby nas obu wyciągnąć na powierzchnię, ale… mogę wyrzucić najpierw ciebie, a potem sam wskoczyć na górę.
- Zabijesz mnie! – zaprotestował Theo.
- Nie marudź. Chodź.
- Nie. Damon, nie! Ej! – Damon podniósł go ze śniegu i objął w pasie, przymierzając się do wyrzucenia go w powietrze kolejny raz. – Damon, nawet się nie waaaaaaaaaż!
Chwilę później leżał potłuczony na powierzchni, kuląc się z bólu. Damon był obok niego kilka sekund później, otrzepując się ze śniegu z gracją.
- No, to było proste.
- Nienawidzę cię – wymamrotał Theo, czując zawroty głowy i mdłości.
- Wstawaj, nie mamy całego dnia – zarządził Damon, obracając się i idąc z powrotem w kierunku pałacu.
- Nie wszyscy mają wampirzą siłę i ciężko ich poobijać, wiesz? – marudził chłopak, powoli gramoląc się z podłoża. Wziął głęboki oddech i podążył za Damonem. Miś, który go zaatakował, mógł być ciągle w pobliżu. Nie chciał się z nim spotkać po raz kolejny.
Był pewny, że na ramieniu prawej ręki rozleje mu się spory siniak, ale postanowił, ze ponarzeka Damonowi później.
Dotarcie do pałacu czarownicy zajęło im godzinę, ale w końcu się udało.
- Idę z tobą – zaznaczył Theo.
- Nie.
- Okej, to w takim razie już teraz po prostu z powrotem wskoczę do tej dziury przy ścianie pałacu, a biorąc pod uwagę fakt, że jest głębsza niż jama, z której mnie wyrzuciłeś, będziemy musieli znowu przejść całą tą drogę, żebymhmmmhm… - Damon zatkał mu usta ręką poirytowany.
- Zamknij się już – mruknął. Nie skomentował tego, że Theo wchodzi razem z nim do pałacu, co nastolatek uznał jako zwycięstwo. – I przestań się szczerzyć.
Chłopak spojrzał na niego naburmuszony, ale i tak się cieszył, że będzie miał okazję poznać czarownicę, dla której przylecieli aż na cholerną Antarktydę. Lodowa księżniczka nabierało w tamtym momencie zupełnie nowego znaczenia.
Na dziedzińcu było sporo zjeżdżalni, huśtawek i kilka małych zbiorników wodnych, w których bawiły się foki, pingwiny i małe niedźwiadki. Theo patrzył na to z niedowierzaniem. Nigdy wcześniej czegoś takiego nie widział. Zwierzęta wyglądały przyjaźnie, ale nie podszedł do nich.
Damon szedł przed siebie dość szybkim, pewnym krokiem. Wyglądał, jakby to wszystko, co znajdowało się dookoła niego, nie robiło na nim najmniejszego wrażenia. Jakby był ponad to. I pewnie był, jeśli Theo miał być szczery. Z jednej strony bał się go jak cholera, ale z drugiej jakoś… Damon był cool. Na swój własny przerażający sposób.
Weszli po schodkach – Theo omal się nie przewrócił, tak śliskie były – i stanęli przed ogromnymi wrotami, prawie tak imponującymi jak brama wjazdowa. Damon wyciągnął rękę, chcąc otworzyć wrota, ale one same rozstąpiły się przed nimi.
Znaleźli się w wielkiej sali tronowej, podpieranej sporej wielkości rzeźbionymi filarami. Na końcu komnaty na podwyższeniu stał ogromny tron, na którym siedziała młoda kobieta, trzymając w ręce piękne berło. Miała długie, niebieskie włosy i niebieską suknią z białymi wstawkami. Theo zdał sobie sprawę, że cały zamek i wszystko w środku było błękitne, więc to ona musiała to stworzyć. Lód zazwyczaj nie miał tak czystego i ładnego koloru.
Gdy podeszli bliżej, byli w stanie dostrzec więcej szczegółów. Na czubku głowy kobiety znajdował się delikatny diadem z błyszczącymi, błękitnymi kamieniami. Jej oczy były zaskakująco zielone, a skóra blada, niemal biała. Patrzyła na nich z lekkim uśmiechem. Wydawała się całkiem sympatyczna.
Damon zatrzymał się kilka metrów przed jej tronem. Kobieta uśmiechnęła się lekko.
- Lubisz niebieski, co? – wymamrotał Theo.
- Damon i Theo jak mniemam? – odezwała się, przekrzywiając lekko głowę. – Co was sprowadza w moje skromne progi?
- Skromne to one nie są – skomentował Damon, patrząc na czarownicę taksująco. Ta kobieta kłóciła się z każdym jednym wizerunkiem czarownicy, o jakim Theo tylko mógł pomyśleć. – I wydaje mi się, że wiesz, po co przyszedłem.
- W rzeczy samej – odparła, podpierając podbródek wierzchem dłoni. – Wiem też, że masz względem mnie wygórowane oczekiwania.
- To znaczy? – Damon uniósł brwi.
Kobieta pokręciła głową.
- Jak myślisz, po co w ogóle istnieje więź?
- Żeby przywiązywać biedne wampiry takie jak ja do irytujących bachorów takich jak on – tu Damon wskazał Theo – i doprowadzać nas do szału przez lata, zanim możemy zająć się problemem i ujść z życiem.
Czarownica zaśmiała się, kręcąc głową.
- Naprawdę w to wierzysz, prawda, Damon? Uważasz, że to jakiś wielki spisek, mający na celu utrudnienie ci życia.
- Nigdy w życiu bym go dobrowolnie nie ugryzł.
- Oczywiście, że nie. To nie jest twój pierwszy partner. To po prostu pierwszy, z którym zostałeś związany. Przy niewielkiej pomocy dwóch innych wampirów, jak mniemam, które chciały powstrzymać cię przed zabijaniem ludzi.
- Jak niby więź miałaby mnie powstrzymać?
Kobieta uśmiechnęła się.
- Myślę, że już to wiesz.
- Ja nie wiem – wtrącił Theo zaciekawiony.
- Damon ci kiedyś opowie. – Czarownica skupiła swoją uwagę na Damonie. – Rozszyfrowałam cię w chwili, w które przekroczyłeś próg mojego domu. Nie mogę uwierzyć, że potomkowie pierwszego nie potrafili tego zrobić, znając cię latami. Chyba się zwyczajnie nie spodziewają, że rozwiązanie jest takie proste. Pomijanie oczywistych rozwiązań to częsty błąd, nie uważasz?
- Nic o mnie nie wiesz.
- Wręcz przeciwnie. Zawsze trafi się jakaś czarna owca w rodzinie, prawda? – Damon zacisnął zęby. – Nie, więź nie jest tak trywialna, jak chcesz myśleć. Ma o wiele głębsze znaczenie, a jej początki sięgają czasów narodzenia pierwszego wampira. To klucz do mocy i władzy, Damon, nigdy o tym nie zapominaj. Wbrew temu, co ci się wydaje, świat nie kręci się wokół ciebie. Pomogli ci tym razem związać się z partnerem, żebyś przestał zabijać ludzi. Sam jesteś sobie winny.
- Wiesz, kto to był?
- Oczywiście.
Wampir sapnął z irytacją.
- Pomożesz mi czy nie?
Kobieta westchnęła.
- Wiem prawie wszystko na temat waszego gatunku, ale moja wiedza i moc też mają swoje ograniczenia. Znam jeden sposób na zerwanie więzi, ale w waszym przypadku… odpada.
- Niby czemu?
Kobieta uśmiechnęła się szeroko. Była naprawdę sympatyczna jak na złą czarownicę jak na gust Theo. No ale cóż, Damon na początku też wydawał się w porządku, a potem nagle wyrosły mu rogi. Ona prawdopodobnie była taka sama.
- Jak ostatnio sprawdzałam, zapłodnienie faceta nie było możliwe – powiedziała z rozbawieniem.
- Co? – spytał Damon zaskoczony.
- Coo? – zawtórował mu Theo.
Czarownica świetnie się bawiła.
- Jedyny znany mi sposób na przerwanie więzi to zapłodnienie partnera, z którym została zawiązana więź. Działa bez względu na to, czy wampir zapładnia człowieka czy też człowiek wampira. Czasami nawet, wampir wampira, takie przypadki też miały już miejsce. Pech chciał, Damon, że twój partner w tym stuleciu jest chłopcem. Jeśli dasz radę zrobić mu dziecko, więź zostanie przerwana.
- Chyba sobie żartujesz – zawołał Damon i zerknął na Theo z irytacją. – Przestań się rumienić i wyobrażać sobie nas razem w kompromitujących pozycjach, bo cię strzelę w łeb!
- Jestem nastolatkiem! – odparł Theo obronnie.
- Marne wytłumaczenie! – syknął Damon, odwracając głowę z powrotem w stron czarownicy. – Okej, nie ma innego sposobu na zerwanie więzi, to może masz coś, co mogę mu dać, żeby mógł mieć dzieciaka?
Theo spojrzał na niego szeroko rozwartymi oczami.
- Nie pytasz o to poważnie! – oburzył się.
- Nikt cię o zdanie nie pytał – skomentował wampir, wzruszając ramionami.
- Damon, nie zamierzam dać się zapłodnić, nawet jeśli to możliwe!
- Gwałt to słowo funkcjonujące w społeczeństwie, zdajesz sobie sprawę z jego istnienia?
- Czy ty mi grozisz? Znowu?!
- Uprzedzam.
- Rety, ile czasu się znacie? Kłócicie się jak stare małżeństwo – wtrąciła czarownica.
- Przynajmniej wiesz, co miałem na myśli, mówiąc o irytujących bachorach! – podsunął Damon słodko.
- Ja tam uważam, ze jesteście razem uroczy. W każdym razie, nie, Damon, nie mam nic, co pomogłoby ci go zapłodnić. Ugh, to brzmi niedorzecznie. – Pokręciła głową, patrząc przez chwilę w sufit.
- To może chociaż osłabić? Tak, żebym szybciej mógł się go pozbyć.
- Ciągle tu jestem – burknął Theo. Jak Damon mógł tak otwarcie mówić o zabiciu go? Właściwie to Theo powoli zaczynał się do tego przyzwyczajać. Pewnego dnia Damon mu zakomunikuje, że nadszedł jego czas, a on w pierwszej chwili się nawet nie przejmie, tak bardzo przyzwyczai się do jego gróźb.
Czarownica pokręciła przecząco głową.
- Przykro mi.
- Wcale nie jest ci przykro – skwitował Damon kwaśno.
- Masz rację. Fakt jednak pozostaje faktem. Nie potrafię ci pomóc. Nawet nie znam nikogo, kto mógłby to zrobić. Wychodzi na to, że musisz po prostu zagryźć zęby i przeczekać tych kilka lat, zanim uwolnisz się od więzi.
Damon warknął wkurzony, ale nie zamierzał dalej drążyć. Obrócił się na pięcie i skierował w stronę drzwi. Theo spojrzał na niego niepewnie i zrobił krok, żeby pójść za nim, ale czarownica uniosła rękę.
- Ty jeszcze nie, Theo. - Nastolatek spojrzał na nią zaskoczony. – Chciałabym porozmawiać z tobą na osobności.
- Nie ma mowy. Theo, idziemy.
- Z tobą już skończyłam. – Pstryknęła palcami. – Dragon, Drogo, zajmijcie naszego gościa przez chwilę. - Dosłownie z ziemi – czy też lodu – wyłonili się dwaj lodowi rycerze, których oczy jarzyły się na niebiesko. Damon prychnął, chcąc minąć jednego, ale ten mu nie pozwolił, atakując go. – To powinno załatwić sprawę.
- O czym chcesz ze mną porozmawiać?
- Wiesz, co się z tobą stanie, gdy więź osłabnie?
Theo skinął głową.
- Damon mnie zabije.
- Boisz się go – stwierdziła.
- Z każdym dniem coraz mniej. Jak widzisz, przyzwyczaja mnie do tego, co mnie czeka – mruknął sarkastycznie. – Pewnie nie ma jakiegoś sposobu, żeby go powstrzymać, co? – zażartował.
- Musiałbyś go zabić. – Wzruszyła ramionami.
Nastolatek westchnął.
- Nie jestem mordercą.
- Wiem. Mógłbyś też poprosić innego wampira, żeby cię przemienił, ale to ciągnie za sobą wielkie ryzyko. Więź może osłabnąć na tyle, że Damon i tak będzie mógł cię zabić i wyjdzie z tego cało. Jeśli nie, zwyczajnie pozabijacie się nawzajem. Nigdy nie moglibyście dokończyć więzi. Obaj byście oszaleli.
- Dokończyć więź? Można ją dokończyć? – zdumiał się Theo. Obejrzał się i zobaczył, że Damon jest wściekły i wyżywa się na rycerzach, na których jego ciosy nie robiły wielkiego wrażenia.
- Oczywiście. To, co teraz dzielicie, to pierwszy stopień, który daje partnerom czas na lepsze poznanie się i dotarcie. Jeśli wampir zechce się związać na stałe, może dać człowiekowi do wypicia swoją krew. Wtedy więź jest pełna i nic nie może jej zerwać.
- Wtedy zamienia człowieka w wampira.
- To prawda. Daje też człowiekowi nieśmiertelność i tym sposobem mogą być razem na wieki.
- Ugh… Damon nie wygląda mi na typa, który chciałby się ustatkować.
- Mógłbyś się zdziwić.
- Hm? To znaczy? – Theo spojrzał na nią z niezrozumieniem.
Czarownica uśmiechnęła się.
- Nic nie dzieje się bez przyczyny, Theo. Nie bez powodu więź jest tak silna przez kilka lat, zanim można ją przerwać. Masz czas, żeby zmienić jego zdanie. - Zmienić zdanie Damona? To było fizycznie niemożliwe. Damon nie znosił tego, że ich razem związano. Był ostatnim wampirem, który mógłby zmienić zdanie na ten temat. – Więź jest przywilejem czystokrwistych wampirów. Znam jednego, który zdecydował się dopełnić więź i nigdy tego nie żałował. Więź pomaga wampirom zachować trzeźwy umysł. Damon zaczął zabijać z różnych powodów. Jednym z nich była samotność i fakt, że tak długo odpychał swoich partnerów. Pokaż mu, że warto ją dokończyć, a oszczędzi twe życie.
Theo pokręcił przecząco głową.
- Nie ma opcji. Nie Damon. Chciałbym w to uwierzyć, ale nie jestem głupi ani naiwny. Gdy przyjdzie dzień, w którym Damon będzie mógł mnie zabić, zrobi to. A ja – przełknął ciężko ślinę – nic nie będę mógł na to poradzić.
- Więź wpływa na wampiry bardziej niż uważasz – powiedziała poważnie. - Bądź sobą, Theo. Nic nie dzieje się bez przyczyny. Z jakiegoś powodu to właśnie ty jesteś jego partnerem, a to oznacza, że masz szansę go przekonać.
- Skąd w ogóle wiesz o tym aż tyle? – spytał nastolatek. – Nawet o tym, co dzieje się u Damona i innych?
Kobieta uśmiechnęła się lekko i puściła do niego oczko.
- Muszę wiedzieć, co u moich dzieci, prawda?
Theo spojrzał na nią ze zdumieniem. Dzieci? Jej dzieci?
- Chcesz powiedzieć, że…
Czarownica przeniosła wzrok na to, co działo się za plecami nastolatka.
- Damon pokonał moich rycerzy. Możesz już iść, Theo.
- Ale…
- Jestem pewna, że jeszcze się spotkamy – powiedziała na pożegnanie. Jej oczy zabłysły lekko i nagle zniknęła, pozostawiając tron pusty.
- Co do…? – Theo rozejrzał się na wszystkie strony. Czarownicy nie było.
Pokręcił głową i podszedł do Damona. Co miała na myśli, że to jej dzieci? Że niby wszystkie wampiry? Ale przecież… Czy to było w ogóle możliwe? Czyżby Ojciec, którego wszyscy tak czcili, był jej partnerem?
Czy też może Ojciec wcale nie był Ojcem, lecz Matką?
- Czego od ciebie chciała? – spytał wampir, patrząc na niego podejrzliwie.
Theo pokręcił głową.
- Powiedziała mi trochę o działaniu więzi. Nic nowego w sumie.
- Coś musiała ci powiedzieć.
- Tylko tyle, że mnie zabijesz, ale zanim to nastąpi, minie kilka ładnych lat. Powiedziała też, że zna jednego wampira, który dopełnił więź i dobrze na tym wyszedł.
- Nie wiem o nikim takim. – Damon zmarszczył brwi.
Theo tylko wzruszył ramionami.
Razem wyszli z zamku i skierowali się w stronę samochodu. Nie odzywali się do siebie, obaj pogrążeni w swoich myślach. Damon nie był zadowolony z rezultatów tej rozmowy. Czarownica nie pomogła mu ani trochę z rozwiązaniem jego problemu. Jeśli ona nie wiedziała, jak to przerwać, to prawdopodobnie nikt nie wiedział. Damon nie zamierzał się poddawać, ale zaczynał podejrzewać, że utknął z Theo na dobre, przynajmniej na razie.
Theo nie wiedział, co o tym wszystkim myśleć, ale nie podobało mu się, że czarownica próbowała wzbudzić w nim nadzieję. Damon już mu udowodnił, że nie jest zbyt skory do zmiany zdania, kiedy coś sobie wbije do głowy. Gdy przyjdzie czas, zabije Theo bez najmniejszych skrupułów. Nastolatek wiedział, że jeśli będzie miał szczęście, to może Damon zrobi to szybko i w miarę bezboleśnie. Co prawda obiecywał mu bolesną śmierć, ale to nie oznaczało, że akurat na ten temat zdania nie zmieni.
Jakoś mimowolnie chłopak poczuł przypływ strachu, dokładnie ten sam, kiedy dowiedział się o ataku na Liama i zobaczeniu kobiety z małym dzieckiem, oboje dosłownie zaprowadzeni na rzeź. Kiedyś to on będzie na ich miejscu, z Damonem o wiele bardziej zdeterminowanym niż teraz.
Wampir spojrzał na niego, marszcząc brwi, kiedy już wsiadali do samochodu, ale nic nie powiedział. Wyczuł strach Theo? Prawdopodobnie. Nastolatek nic nie mógł na to poradzić. Bał się śmierci. Mógł oszukiwać wszystkich dookoła, że ciągłe groźby Damona przygotują go na nieuniknione, ale wiedział, że to nie jest prawda. Samego siebie nie potrafił oszukać. Bał się i nic nie mogło tego zmienić.
Całą drogę z powrotem spędzili w ciszy. Jakimś cudem Damon miał dla nich bilety powrotne, więc kilka godzin później siedzieli już w samolocie.
Przynajmniej moje ostatnie lata życia będą pełne przygód, pomyślał Theo, patrząc tępo w okno. Nie, żeby go to jako bardzo pocieszało.
Zerknął na Damona. Ku jego zaskoczeniu, oczy wampira zmieniły dość mocno kolor.
- Jesteś głodny? – spytał Theo. – Już?
Mężczyzna spojrzał na niego.
- To był dość wyczerpujący dzień, nie uważasz?
- Chcesz teraz…? – Nastolatek wskazał na swoją szyję.
Damon pokręcił głową.
- Za dwie godziny będziemy w Nowym Jorku. Wytrzymam do tego czasu.
- Okej… Czy to przez walkę z rycerzami?
- To, plus ratowanie twojego tyłka przed niedźwiedziem.
- Tego niedźwiedzia nie powinno tam być – mruknął Theo.
- Mm, to pewnie były jej niedźwiedzie.
- Pewnie tak.
Dwie i pół godziny później byli już w hotelu, w tym samym pokoju, co wcześniej.
Theo rzucił się na łóżku ,wzdychając z zadowoleniem.
- Matko, jestem zmęczony – mruknął. Postanowił nie wspominać Damonowi o tym, że czarownica prawdopodobnie wcale nie jest czarownicą, tylko wampirem, a nawet jego… babcią? Na to by wychodziło.
Damon usiadł na łóżku i nachylił się nad nim.
- Odsłoń szyję.
Theo bez słowa protestu wyeksponował szyję. Damon odsunął jego koszulkę i bluzę bardziej na ramię i wgryzł się w jego skórę. Nastolatek westchnął cicho, zaciskając palce jednej ręki we włosach wampira. Podniecało go to tak samo mocno jak za pierwszym razem, kiedy Damon zatopił kły w jego skórze.
Ku własnemu zdumieniu, wampir odsunął się od niego całkiem szybko, oddychając ciężko. Jego czy ciągle były miejscami czerwonawe, ale nie było to już tak mocno widoczne.
Chłopak otworzył usta, chcąc spytać, czemu Damon przestał, kiedy nagle usta wampira zakryły jego własne, a jego język wślizgnął się zgrabnie do środka. Theo jęknął, otwierając szeroko oczy ze zdumienia. Zacisnął mocniej palce na jasnych włosach wampira i oddał pocałunek.
Nie spodziewał się tego. Nie miał pojęcia, co skłoniło Damona do pocałowania go, ale nie miało to wielkiego znaczenia. Myślał tylko o tym, jak dobrze Damon smakuje – w ogóle nie czuć było krwi – i jak bardzo chce, żeby to nigdy się nie skończyło.
- Będę tańczył – wymamrotał Damon, zjeżdżając pocałunkami na jego policzek i szyję – na twoim grobie.
Theo jęknął cicho, przyciągając wampira bliżej do siebie i zainicjował kolejny namiętny pocałunek. Otworzył na chwilę oczy, chcąc się przekonać, czy to na pewno Damon.
Wtedy właśnie dostrzegł postać, która otworzyła drzwi do ich pokoju. Tę samą postać, która zaatakowała ich w bibliotece Jacoba. Theo pospiesznie wyrwał się wampirowi, chcąc go ostrzec, ale było za późno.
Napastnik już dopadł Damona, popychając go mocno w stronę przeszklonej ściany hotelu.
W następnej sekundzie po Damonie nie było już śladu. Została tylko zbita szyba, przez którą wypadł.
Kilkadziesiąt pięter w dół.

***
Hej:)
Mam nadzieję, że rozdział się podobał. Przypominam o ankiecie, którą umieściłam jakiś czas temu na blogu. Zapraszam do głosowania i życzę miłego weekendu.
Pozdrawiam!

18 komentarzy:

  1. za krótko!!!!!!!!!!!!!! Rozdział cudeńko. kiedy następny?

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. kiedy kolejny rozdział? Jak możesz kończyć w takim momencie chyba chcesz po prostu nas zamęczyć >.<.

    OdpowiedzUsuń
  4. BL skomentowałam, to to także wypada!
    No kurde, co za cham przerywa tak piękny moment? I ten zarąbisty tekst Damona ,,Będę tańczył na twoim grobie.'', ojejku. <3 W ogóle, to ciekawe, co się z nim stało. Bo coś nie chce mi się wierzyć, że umrze. No nic, z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy!

    Pozdrawiam,
    Mrs. An

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny rozdział. Nie mogę się doczekać następnego.
    Zapraszam również na swojego bloga.
    Pozdrawiam!
    #freak

    OdpowiedzUsuń
  6. Co się dzieje? Kto prześladuje Damona? Tyle pytań i ciągle brak odpowiedzi, to opowiadanie jest bardzo intrygujące, co uwielbiam :)
    Jestem pewna, że Damon przeżyje w końcu to wampir xD
    Ta scena, gdy czarownica mówi, że jest sposób na usunięcie więzi i jest to potomstwo wygrywa wszystko :) Szczerze mówiąc byłabym w szoku, gdybyś wplotła taki wątek w to opowiadanie, ale myślę, że to by było takie sztuczne, ale z drugiej strony skoro wampiry istnieją...
    Czarownica jest wampirzą matką jak przypuszcza Theo?
    I najważniejszy punkt rozdziału czyli POCAŁUNEK, zaskoczyłaś mnie tym i to bardzo, nie wiem co tak napadło Damona i jestem ciekawa czy by kontynuowali, gdyby nie przyszedł zabójca.
    Dużo weny :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Boże jestem mega ciekawa co się stanie i w ogóle! To jet mega ciekawe poza tym jaki chuj im przerwał?!
    No jaki...
    Nie mogę się doczekać kolejnego!
    Damon interesuje mnie coraz mocniej!
    Chcę znać jego historię

    OdpowiedzUsuń
  8. Jak ktoś mógł im przerwać w takim momencie wrrr Mam nadzieję, że Babcia Czarownica się jeszcze pojawi. Ciekawi mnie o co jej chodziło z tym, że więź jest "kluczem do mocy i władzy"?? Może z powody więzi ktoś na Damona poluje i przerywa im nie wtedy kiedy trzeba? pozdrawiam Karo

    OdpowiedzUsuń
  9. No nie znowu mam ochotę wyć bo autor skończył w ciekawym momencie
    nie dość że pada to jeszcze to

    OdpowiedzUsuń
  10. No kuuuuuuurczaki, czemu Ty jesteś taka wredna!! 😂 Akurat w takim momencie, no czemuuuu?😭 Nie muszę przypominać jak bardzo na to czekałam 😂😂 mam nadzieję, że dokończą❤😀😀

    OdpowiedzUsuń
  11. Iiiiiiiiiiiiiiiiiiip tyle dam radę z siebie wyrzucić, jeju świetny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  12. No w końcu Damon się przełamał, tylko że ktoś musiał im przeszkodzić... Jesteś okrutna dla swoich czytelników 😂 A rozdział naprawdę super, bardzo mi się podobało spotkanie z czarownicą, a jej rozmowa z Theo spowodowała we mnie lawinę szczęśliwych zakończeń dla tego opowiadania, hehe, mój romantyzm jest nieuleczalny ☺ Dziękuję bardzo i czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy ☺

    OdpowiedzUsuń
  13. To opowiadanie jest genialne �� Błagam daj już następny rozdział ��

    OdpowiedzUsuń
  14. Kiedy następny rozdział?

    OdpowiedzUsuń
  15. Obsesja dodaje rozdziały co 9 dni, policz sobie ☺

    OdpowiedzUsuń
  16. Witam,
    wspaniały rozdział, czyzby to była wampirzyca i matka wampirów? Mam nikłą nadzieję, że Deamon zmieni zdanie...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  17. Hej,
    wspaniały rozdział, a czyżby to była matka wszystkich wampirów? niech Deamon zmieni zdanie...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
  18. Hejka,
    wspaniały rozdział, niech Deamon zmieni zdanie... ale tak sobie myślę myślę, bo może to ojcem wampirów jest kobietą...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wszystkie komentarze :)