Adam założył spodnie i zapiął rozporek, rozglądając się za
swoimi skarpetkami. Leżały niedaleko jego plecaka, więc założył je sprawnie i
poprawił zmierzwione włosy. Konspekt, który przyniósł, leżał na biurku, gotowy
do przejrzenia. Teraz, kiedy było już po wszystkim, żałował tego, co zrobił.
Miał tylko przynieść Bastianowi materiały, a nie iść z nim do łóżka. To, że
Bastian sobie to wszystko pewnie zaplanował, było już inną historią.
Pokręcił głową, zarzucając sobie plecak na ramię. Czuł się
źle z tym co zrobił, ale było już za późno, żeby to zmienić. To zresztą nie był
pierwszy raz. Za każdym razem Bastian jakoś go pochodził i namawiał do seksu.
Adam nie wiedział, czy Bastian wie o jego zadurzeniu i bez skrupułów to
wykorzystuje, czy za każdym razem po prostu liczy na szczęście. Może po prostu
myślał, że Adam ma do niego słabość albo zwyczajnie brakuje mu seksu? Kto go
tam wiedział.
To ostatni raz, pomyślał Adam, wychodząc bez słowa z pokoju.
Bastian i tak już zresztą zasnął. Adam obiecał sobie, że nigdy więcej nie
dopuści, żeby uprawiali seks. Nie, jeśli jest dla Bastiana tylko kolejnym
chłopakiem, który może mu pomóc rozładować napięcie seksualne.
Rodzice Adama nie byli ostatnio z niego zbyt zadowoleni.
Potem jakoś niezadowolenie odeszło i pojawiło się zmartwienie. Adam starał się
zachowywać normalnie, ale jakoś nie zawsze miał na to siłę. Zastanawiał się już
od dłuższego czasu nad zmianą szkoły. Może jeśli nie będzie widywał Bastiana na
korytarzach, jakoś uda mu się od niego uwolnić? To był już praktycznie koniec
roku szkolnego, niby nie było sensu tego robić, ale może jednak warto było
załatwić to teraz, kiedy jeszcze był na tyle zdeterminowany, żeby coś zrobić ze
swoim życiem?
Może. A może nie.
Muszę pogadać z rodzicami, pomyślał. Był ciekawy, co oni na
to powiedzą. Zgodzą się? Pewnie tak. Może pomyślą, że Adam ma jakieś problemy w
szkole, o których nie chce mówić i ucieszą się, kiedy zmieni otoczenie. Ich
domysły nie byłyby zresztą całkiem bezpodstawne, w końcu widywał Bastiana
głównie w szkole. I tym jego „problemem” był właśnie Bastian.
Westchnął ciężko. Naprawdę nie wiedział, kiedy jego życie
się tak skomplikowało.
X–factor zaczął się dla Tylera chyba w najgorszy z możliwych
sposobów. Czas, który poświęcił na ćwiczenia, zdawał się zupełnie wyparować, kiedy
stanął przed jury z Natashą u boku. Jakoś przemógł się, żeby zaśpiewać swoją
partię i chyba nawet nieźle mu poszło, ale jury nie było z nich zadowolone.
Simon Cowell już na wstępie wykopał ze sceny Natashę, zostawiając na placu boju
samego Tylera.
Tylera, który miał ochotę się rozpłakać.
– Możesz zaśpiewać swój fragment jeszcze raz jako solowy
artysta – powiedział mu Cowell.
Tyler stał na „X” jak ostatnia sierota, nie mogąc wydobyć z
siebie głosu. Miał ochotę się rozpłakać i już. Nie rozumiał, dlaczego ich
rozdzielono. To znaczy, Simon podziękował Natashy za udział w programie,
dobitnie dając jej do zrozumienia, że nie ma tu czego szukać. Chyba nie był w
najlepszym humorze. Albo po prostu był wrednym chujkiem. Z jakiegoś powodu
pozwolił Tylerowi zaśpiewać jeszcze raz, ale Ty wiedział, że nie był w stanie
dać radę solo. Nie chciał być solistą. Przyszedł do X–factor tylko dlatego, że
chciał się zbliżyć do Natashy. W innych warunkach nigdy w życiu by się na to
nie odważył.
Tyler pokręcił tylko głową. Opuścił rękę z mikrofonem, przez
chwilę patrząc na swoje buty, a potem po prostu uciekł ze sceny.
– Hej, hej, hej! – Mężczyzna, który stał za kulisami, złapał
go za ramiona i zatrzymał. – Hej, w porządku?
– Niech mnie pan puści. Idę po swoje rzeczy.
Facet wyglądał na naprawdę mocno zaskoczonego reakcją
Tylera. Widział pewnie wielu płaczących ludzi, ale pewnie nikogo, kto uciekł ze
sceny, dostając drugą szansę.
– Spokojnie. Weź głęboki oddech i uspokój się, okej? Kurcze,
Simon cię woła.
– Nie wrócę tam – powiedział Tyler i zaparł się nogami,
kiedy mężczyzna próbował popchnąć go z powrotem w kierunku sceny.
– Nie zje cię, on tylko tak groźnie wygląda. Dalej, Tyler,
wszyscy trzymają za ciebie kciuki.
– Nie chcę.
– Idź i chociaż posłuchaj, co ma do powiedzenia. No, dalej.
Tyler nie miał na to ochoty, ale doszedł do wniosku, że
szybciej pójdzie, jeśli wróci na scenę i pozwoli, żeby pojechali go jak psa.
Demi Lovato uśmiechnęła się do niego zachęcająco. Simon
Cowell siedział jeszcze bardziej nachmurzony niż na początku. Trzymał w ręce
jakąś kartkę.
– Zawołajcie jeszcze – Simon przeciągnął wzrokiem po kartce
– Matthiasa Whittelmore.
Tyler przestąpił z nogi na nogę.
– Dlaczego zgłosiłeś się do programu X–factor? – spytał
Simon, patrząc na niego uważnie.
Tyler spojrzał na niego, starając się nie okazywać emocji.
– Koleżanka mnie poprosiła, żebym z nią zaśpiewał.
– Więc sam byś się nie zgłosił?
– Śpiewanie to nie moja działka.
Simon uniósł tylko brwi. Na scenę wszedł jeszcze jeden
chłopak, najwyraźniej nie mając pojęcia, co się dzieje. Nie miał już nawet
swojego numerka.
– Okej, Matthias… Cieszę się, że udało nam się ciebie
złapać. Ty i Tyler macie jakieś dziesięć minut, żeby znaleźć piosenkę, którą
możecie nam wspólnie zaśpiewać. Chciałbym usłyszeć jak brzmicie w duecie.
Tyler zamrugał ze zdziwienia, ale nie skomentował tego.
Matthias spojrzał na niego pytająco. Był lekko blady. Warrow miał nadzieję, że
ten chłopak nie zamierza zemdleć na scenie czy coś.
– Dobra, to co śpiewamy? Ja rapuję, a ty? – odezwał się
Matthias.
– Ja po prostu śpiewam? – Tyler uniósł brwi.
– Dowcipniś. Dobra, wymienię ci kilka piosenek i powiesz mi,
czy dasz radę to zaśpiewać, okej?
Matthias wymienił mu chyba z dziesięć tytułów, ale żadnej z
tych piosenek Tyler nawet nie znał. Nie słuchał tego typu muzyki.
– Chyba po nas – jęknął Matthias. Wymieniał dalej, ale Tyler
tylko kiwał przecząco głową.
– Nie słucham takiej muzyki. Jedna piosenka tego typu, którą
znam to Bars and Melody „Hopeful” i na tym kończy się moja wiedza w tym
temacie. – Tyler pomachał rękami.
Matthias spojrzał na niego z nadzieją.
– Bars and Melody? Znam to, cholera, znam.
– Serio?
– Tak. Zaśpiewam to… Jakoś.
Tyler odetchnął głęboko.
– Zdecydowaliście już? – spytała Demi Lovato.
– Tak, zaśpiewamy piosenkę „Hopeful” autorstwa Barsa and
Melody.
Członkowie jury uśmiechnęli się do nich pokrzepiająco. Oprócz
Simona, oczywiście. Tyler wziął głęboki oddech. Po co on właściwie to robił?
Przecież nie chciał nawet brać w tym udziału. Natasha wyleciała, więc po co on
tu dalej stał?
Ktoś puścił podkład, więc westchnął tylko cicho i zdecydował
się zaśpiewać.
Matthias zaczął rapować pewnie, zupełnie jakby spędził na
scenie pół życia. I miał świetny głos. Tyler tak się na niego zagapił, że dużo
by nie brakowało, a przegapiłby swoją część.
Na szczęście nie przegapił. Zaśpiewali tylko kawałek, żeby
dać jury próbkę swoich umiejętności. Wielu ludzi wciąż nie zostało
przesłuchanych, więc nie było czasu na roztkliwianie się nad poszczególnymi
uczestnikami. Chociaż… dla niego zrobiono wyjątek.
Gdy skończyli, obaj wbili wzrok w Simona, czekając głównie
na jego werdykt. To on był znany z ciętych komentarzy, był prawdziwym krytykiem
i jeśli dostawało się pochwałę od kogoś takiego jak on, była ona ważniejsza niż
pochwały tych, którzy chwalili na prawo i lewo.
– Od razu lepiej – rzucił Simon Cowell. – Były pewne…
słabości, ale żaden z was nie miał czasu się do tego występu przygotować, więc
zakładam, że to jest tego przyczyną. Ja… jestem na tak.
Reszta jury też ich przepuściła. Matthias aż podskoczył do
góry z wrażenia. Tyler tylko zmierzył go wzrokiem jak wariata. On się nie
cieszył. Chciał wylecieć i wrócić do domu.
Schodzili już ze sceny, kiedy Simon Cowell ich zawołał.
– Tylko chłopaki… następnym razem nie będzie taryfy ulgowej.
Macie ćwiczyć tak długo i często, jak tylko możecie, żeby się do siebie
dopasować. Powodzenia.
– O Boże, o Boże, o mój Boże! – Matthias niemal popłynął w
powietrzu w kierunku uderzająco do niego podobnego chłopaka. Objął go mocno,
podskakując lekko z ekscytacji. – Wzięli mnie z powrotem. Nie wierzę. To cud.
– Z powrotem? – spytał Tyler, podając mikrofon facetowi z
obsługi.
Nieznajomy chłopak uśmiechnął się.
– Odrzucili go dzisiaj na porannym przesłuchaniu. Mieliśmy
już wracać do domu, kiedy go zawołali z powrotem.
– Serio? Co oni, chcą z nas zrobić drugie One Direction?
– Myślisz? – Matthias aż podskoczył z ekscytacji.
– Przestań tak podskakiwać – burknął Tyler. Podrapał się po
głowie. Co teraz? Natasha i Diana podeszły do niego widząc, że już wrócił.
Otworzył usta, chcąc coś powiedzieć, ale nie zdążył. Nastasha spoliczkowała go
i uciekła ze łzami w oczach. – Au! Za co?! – zawołał za nią zdumiony,
pocierając piekący policzek.
– Chyba jest zła, że jej podziękowali – powiedziała Diana.
Podziękowali? Doprawdy, delikatnie to ujęła. – W każdym razie, cieszę się, że
tobie się udało. Powodzenia. – Diana uśmiechnęła się do niego z sympatią,
pokazując mu uniesione kciuki i odeszła, obracając się jeszcze i machając.
– Super – burknął zły. To by było na tyle, jeśli chodzi o
podrywanie Natashy. Teraz to już na pewno nie będzie chciała go znać, a co
dopiero się z nim całować.
– Obudź się! Tomek, obudź się, ale już!
Tomek otworzył oczy, oddychając głęboko i rozglądając się z
przerażeniem po pokoju. Był cały spocony i trząsł się.
Spojrzał na Kacpra, wciąż nie do końca rozumiejąc, gdzie
jest i co się stało.
– C–co…? – wychrypiał, przecierając twarz rękami.
Kacper objął go mocno i przytulił jego głowę do swojej
klatki piersiowej.
– Już dobrze, wszystko jest w porządku. Miałeś zły sen –
powiedział Kacper cicho. Pogładził jego plecy uspokajająco.
Przez chwilę siedzieli w ciszy. Kacper nie odsunął się ani
trochę, a Tomek próbował przypomnieć sobie, co mu się śniło, bo nie pamiętał.
Przerażające było to, że mimo iż nie miał pojęcia, co mu się śniło wiedział, że
ten sen był straszny i bał się ponownie usnąć.
Pociągnął nosem. Nie chciał płakać, a już na pewno nie w
obecności Kacpra, ale nie potrafił nad tym zapanować. Niby jakoś się trzymał.
Chodził do szkoły, spotykał się z Zackiem i Tylerem, czasami wychodził z
dziewczynami, spędzał sporo czasu z Paulem... Kiedy jednak wracał do swojego
pokoju, siadał na łóżku albo przy biurku, wszystko jakby wracało do stanu,
kiedy w piersi czuł rozdzierający ból z powodu straty matki i jedynym
rozwiązaniem był płacz. Anna wciąż pracowała z nim nad całą sprawą, ale sesje z
nią nie pomagały mu tak, jak pomogły wcześniej. Najwyraźniej nie był jeszcze
gotowy na to, żeby się z tym pogodzić i nie czuć bólu na samą myśl o swojej
mamie.
– Lepiej? – spytał Kacper.
– Tak… Tak, dzięki – powiedział Tomek szybko.
– Coś się dzisiaj stało? – spytał mężczyzna. – Już od kilku
dni nie śniło ci się nic złego, a dzisiaj… – urwał i pokręcił głową.
Tomek zagryzł dolną wargę i pokręcił głową. Nie zamierzał mu
mówić, że pokłócił się z Zackiem. Chyba po raz pierwszy tak na poważnie. Był
wściekły, że Zack ani słowem nie wspomniał mu o tym, że jego rodzice się
rozwodzą. I niby czemu? „Nie chciał dokładać mu zmartwień”. Sranie w banie.
Mógł spokojnie mu o tym powiedzieć. Związek nie polegał na tym, żeby jedna
strona ciągle się poświęcała dla drugiej. Związek to partnerstwo, wspieranie
się w tych lepszych i gorszych chwilach. To, że Tomek był smutny z powodu
utraty matki nie oznaczało, że Zack miał dusić w sobie emocje związane z
rozwodem rodziców. Powinien był mu powiedzieć, zamiast to przed nim ukrywać.
Zack powinien wiedzieć to lepiej, to w końcu on był wcześniej w kilku
związkach. Tym razem jednak dał ciała i Tomek nie zamierzał mu tego odpuścić.
Chciał, żeby wszystko między nimi było jasne i żeby Zack mówił mu takie rzeczy.
Ba! Tomek powinien być pierwszą osobą, której powinien powiedzieć.
Ale może taki po prostu był Zack Warrow? Tomek wiedział, że
to ten typ człowieka, który nie lubi zbyt dużo mówić o uczuciach. Może chodziło
tylko o to, że martwił się o Tomka, a może też o to, że nie miał w nawyku
dzielenia się uczuciami z kimś innym. Jeśli tak, to Tomek zamierzał go nauczyć,
zaczynając od dnia zerowego.
Kacper potrząsnął nim lekko, więc Tomek uniósł głowę i
spojrzał na niego pytająco.
– Chcesz, żebym tutaj poczekał, aż zaśniesz?
Tomek pokręcił przecząco głową. Chyba nie potrafiłby zasnąć
z Kacprem wiszącym mu nad głową. Ostatnimi czasy Kacper zrobił się zaskakująco
miły i opiekuńczy w stosunku do niego. Cieszyło to Tomka, w końcu Kacper mimo
wszystko był jego ojcem i miło było wiedzieć, że choć trochę się nim
interesuje. Z drugiej strony szkoda, że Tomkowi musiała umrzeć matka, żeby
zmusić go do takiego zachowania. No ale cóż, nie można mieć wszystkiego,
prawda?
– Dobranoc – rzucił Kacper. Jeszcze przez chwilę mu się
przyglądał, po czym po prostu wyszedł, zostawiając drzwi lekko uchylone. Tomek
odetchnął i zamknął oczy. To będzie długa noc.
– I co?
Kacper wdrapał się na łóżko obok Paula i nakrył kołdrą.
– Śnił mu się jakiś koszmar. Nie chciał, żebym z nim został,
więc może nie było tak źle.
– Sam w to nie wierzysz – powiedział Paul, obejmując go w
pasie i całując w bark.
Kacper westchnął ciężko.
– Niestety, na koszmary nie ma lekarstwa. Można tylko mieć
nadzieję, że w końcu samo przejdzie.
– Tomek to silny chłopak. Da sobie radę.
– Mam nadzieję.
– Nie masz mieć nadziei, tylko wierzyć w to.
Żeby to było takie proste, pomyślał Kacper. Tomek już trzy
razy miał atak paniki, które wyglądały naprawdę poważnie dla kogoś, kto stał z
boku. Śmierć Oli dotknęła Tomka chyba w każdy możliwy sposób. Wszyscy
wychodzili ze skóry, żeby mu to jakoś ułatwić ten okres, Kacper nawet przeszedł
się do szkoły i uciął sobie pogawędkę z wredną nauczycielką od angielskiego,
ale choćby stawali na rzęsach, nie byli w stanie uchronić Tomka przed życiem i
cierpieniem. Pewne rzeczy Tomek musiał przeżyć sam. Musiał ich doświadczyć,
przecierpieć i nauczyć się radzić sobie z tego typu sytuacjami. To wciąż był
tylko nastolatek i Kacper nie był pewny, ile można od niego oczekiwać w tym
względzie, ale nie zamierzał go pospieszać. Obiecał sobie, że będzie go
wspierał jak tylko może i powoli starał się naprowadzać w odpowiednim kierunku.
Nie należał do osób, które litują się nad sobą i Tomkowi też na to nie pozwoli.
To jednak nie był jeszcze czas, żeby go skonfrontować.
Następnego dnia była niedziela. Kacper wziął wolne w pracy i
zaprosił Paula do filharmonii. Miał nadzieję na długi wieczór, masę obciągania
i bzykania już po powrocie. Odkąd Paul po raz pierwszy dla odmiany przeleciał
jego, jakoś nagle atmosfera się rozluźniła i w mgnieniu oka wrócili do starego
układu. Z tym, że teraz Paul z nim mieszkał i to on był topem w łóżku.
Nawet mu się podobało. Nie sądził, że bycie pasywem jest
fajne, ale jakoś tak nie było źle. Seks był satysfakcjonujący w więcej niż
tylko jeden sposób. Poza tym, zdarzyło się już raz czy dwa, że nie miał nawet
zbytnio ochoty na seks, ale Paul był już twardy i po prostu pozwolił mu w
siebie wejść, żeby go zaspokoić. To też było zaletą – sam nie czuł potrzeby
kochania się, ale leżenie pod Paulem i robienie tego tylko i wyłącznie dla
niego było przyjemne, nawet jeśli nie był w humorze. Wtedy jakoś bardziej
człowiek skupia się na partnerze. Na jego jękach, desperackich westchnieniach i
pchnięciach, spoconych włosach opadających na czoło, iskrzących oczach… Kacper
zdał sobie sprawę, że to wszystko cholernie mu się podobało.
Chyba po prostu był już stary.
Życie toczyło się dalej. Jego młodość przeminęła. Teraz
nadeszła kolej jego syna, potem być może wnuka, jeśli Tomek kiedykolwiek będzie
miał dziecko… Czasu nie dało się zatrzymać. Dla czasu nie było ważne, czy
nazywasz się Kacper Małecki czy jakoś inaczej. Dla czasu jest się tylko nic
nieznaczącym pyłem. Kacper po prostu chciał korzystać z życia, dopóki nie był
jeszcze tak całkiem stary. Nie zamierzał skończyć jak Ola, która była jeszcze
całkiem młoda i nieszczęśliwa, uwiązana jak pies w małej dziurze, z której nie
miała odwagi wyjechać, aż w końcu umarła. Smutna i samotna.
– Obciągnąłbym ci – wymamrotał Paul, obracając się na bok –
ale mi się nie chce.
Kacper parsknął tylko. Jeśli Paul nie chciał mu teraz
obciągać to po co w ogóle zaczynał temat? Tylko go niepotrzebnie nakręcał. A
może robił to specjalnie?
Kacper nie był śpiący, po jego głowie kołatało się zbyt
wiele myśli, żeby mógł zasnąć, ale jeśli Paul nie chciał obciągać, to chyba nie
pozostawało mu nic innego, jak spróbować go do tego przekonać.
Albo zrobić sobie dobrze samemu.
Dobra. To oficjalnie jest dziwne, pomyślał Bastian.
Gdzie podział się Adam?
Na początku nawet nie zwrócił uwagi na to, że go nie ma. To
znaczy, czasami mijał go gdzieś na korytarzach. Znał go, więc mimowolnie
wychwytywał go w tłumie, ale nie przywiązywał do niego zbytniej wagi.
Ważniejsze było to, że udało im się zdobyć tytuł mistrzowski, podczas gdy
drużyna baseballowa odpadła w ćwierćfinałach, no i wreszcie czuł, że żyje pełną
piersią. Potem jednak potrzebował pomocy Adama, już na ostatni test w tym roku,
więc napisał mu wiadomość i próbował go złapać gdzieś w szkole, ale Adam po
prostu zniknął. W pierwszej chwili Bastian pomyślał, że może po prostu się rozchorował albo omijał zajęcia
przez jakieś tam widzimisię. Jednak to widocznie nie było to, bo minęły dwa
tygodnie, a Adama jak nie było, tak nie ma.
Wysłał do niego kilka wiadomości, czy wszystko u niego w porządku,
ale na żadną nie dostał odpowiedzi. To było dziwne, Adam zazwyczaj zasypywał go
esemesami z jakimiś głupotami, które sprawiały, że twarz Bastiana dziwnie
zmieniała kolor. Tym bardziej było podejrzane to, że tym razem nie otrzymał
chociaż jednej wiadomości zwrotnej.
Nie mając innego wyjścia – ostatni test z historii, nie mógł
zawalić, prawda? – postanowił zapytać kogoś ze znajomych Adama.
I tutaj, o dziwo, zaczęły się schody. Jak się okazało,
Bastian prawie nic o Adamie nie wiedział, a już na pewno nie to, z kim się
przyjaźnił. Nic kompletnie nie wpadło mu do głowy, kiedy pomyślał „przyjaciel
Adama”. Była po prostu pustka. Nie wiedział, jak to możliwe, skoro spędzał z
nim aż tyle czasu. Większość wbrew swojej woli, no ale… to nie miało aż takiego
wielkiego znaczenia. Potrzebował przyjaciela Adama, a nawet nie wiedział, kto
to mógł być.
Westchnął ciężko, zatrzaskując szafkę. Skoro tak wyglądała
sytuacja, miał tylko jedno rozwiązanie.
Zapytać Tomka.
Znalazł go na schodach przeciwpożarowych przy hali sportowej,
siedzącego naprzeciwko Zacka Warrowa. Ich nogi stykały się kolanami. Zack bawił
się palcami Tomka, opowiadając mu o czymś swoim niskim, zmysłowym głosem.
Bastian nie cierpiał Zacka Warrowa, a już zwłaszcza po ostatniej akcji, ale
musiał przyznać, że poleciałby na niego za sam jego głos.
Rudy ukrył się za ścianą, zamierzając bezwstydnie
podsłuchać.
– … i wtedy kazali im coś zaśpiewać razem. Tyler na
szczęście nie spękał i zaśpiewał. Zgodnie przepuszczono ich dalej, ale Natasha
walnęła mojego brata i uciekła.
– I dobrze. Znaczy, nie że go walnęła – odezwał się Tomek. –
Tylko że ma z nią spokój. Myślisz, że Tyler ma szansę wygrać?
– Egh, nie wiem. Do tej pory byłem przekonany, że nie umie
śpiewać. Ostatnio jednak się okazało, że umie i to całkiem nieźle. Wciąż nie
wierzę, że Paul dał radę go przygotować do tego X–factora. Byłem pewien, że
stres skasuje Tylera na wstępie. Jadę do niego w przyszłym tygodniu, jak chcesz
to możesz pojechać ze mną.
– I twoimi rodzicami?
– Nie, jadę sam. Nie gadam z nimi. Tyler też. Żaden z nas
ich tam nie chce. To jak? Chcesz pojechać?
– Nie mogę, muszę iść do Anny na sesję. – Anna?, zdziwił się
Bastian. Czy to możliwe…? Nie, kobiet o tym imieniu jest na pęczki. To nie było
możliwe, żeby Tomek miał na myśli panią psycholog. Co taki Tomek miałby u niej
robić? – Kacper nie pozwoli mi zdezerterować. Chyba ma nadzieję, że to mi jakoś
pomoże…
– A pomaga?
Tomek westchnął.
– Nie wiem? Chyba nie. Wciąż mam te wszystkie straszne sny i
w ogóle… już nawet Kacper przeniósł swój gabinet bliżej mojego pokoju i pracuje
tam pół nocy, a to o czymś świadczy. Wydaje mi się, że bardziej mi pomaga
tańczenie i bieganie. Jest tak jak Tyler mówił – jestem tak padnięty, że nie
mam sił na myślenie o czymś nieprzyjemnym.
Bastian usłyszał mlaszczący odgłos i skrzywił się. Serio?
Musieli się lizać? Akurat teraz, kiedy on słuchał? Bleh.
Wyszedł zza ściany i stanął tuż przy schodach. Tomek i Zack
obrócili się jednocześnie w jego stronę. Podczas gdy twarz Tomka nie wyrażała
żadnych emocji, Zack zmarszczył brwi i wyglądał, jakby szykował się do bicia.
– Uspokój się – powiedział od razu Bastian, widząc jego
minę. – Nie przyszedłem tutaj się z tobą sprzeczać. Chcę tylko zapytać o coś
Tomka.
– Nie, Tomek nie chce nigdzie z tobą pójść – rzucił Zack.
Tomek zacisnął uspokajająco rękę na udzie swojego chłopaka.
Bastian nie mógł nie zauważyć, że Tomek wygląda na naprawdę przemęczonego. Miał
ciemne wory pod oczami, był blady i wyglądał na smutnego. W ciemnej bluzie z
kapturem, zdecydowanie na niego za dużej, wyglądał krucho i smutno. Po prostu
smutno.
– Dobrze się czujesz? – spytał tak profilaktycznie. Skoro
Zack tego nie widział… Albo, co bardziej prawdopodobne, po prostu znał
przyczynę takiego wyglądu Tomka.
Blondyn skinął głową.
– Tak, oczywiście. O co chciałeś mnie zapytać?
– Masz jakiś kontakt z Adamem Wolfem? Próbuję go złapać już
od kilku dni, ale nie odpowiada na moje esemesy, no i nie chodzi do szkoły.
Wiesz coś na ten temat?
– Eee… Z tego co wiem, to Adam po prostu zmienił szkołę.
Bastian spojrzał na niego ze zdziwieniem.
– Zmienił szkołę? Do końca roku zostały niecałe dwa
tygodnie!
Tomek wzruszył ramionami.
– Wydaje mi się, że nauczyciele pozwolili mu już nie chodzić
i pewnie przyjdzie jedynie odebrać świadectwo. Nie wiem, nie rozmawiałem z nim.
– Więc nie wiesz, jak się z nim skontaktować?
Tomek pokręcił przecząco głową.
– Nie mam do niego numeru, jeśli o to pytasz. Zawsze
kontaktowałem się z nim elektronicznie, może też tak spróbuj? Nie wiem. Przykro
mi, ale nie mogę ci pomóc.
– Słyszałeś? – wtrącił Zack. – To spadaj.
Bastian wywrócił oczami. Warrow doprawdy zachowywał się jak
dziecko.
– Dobra, dzięki, Tomek, trzymaj się.
– Cześć.
Głupi Warrow, pomyślał Bastian wkurzony, kierując się w
stronę klasy. Co prawda dowiedział się, dlaczego Adama nie było w szkole, ale nie
zbliżył się nawet o krok do rozwiązania całej zagadki. Nie podobało mu się to
ani trochę, ale co miał zrobić? Musiał to jakoś na spokojnie przemyśleć. Może
wtedy wpadnie mu coś do głowy?
Świetny rozdział :)
OdpowiedzUsuńCzekam na następny, życzę weny,
pozdrawiam Akira
Świetny rozdział, jak zwykle zresztą. Czyżbyś szykowała nam drugiego Larrego?
OdpowiedzUsuńP.S Larry is real.♥♥
Eee, a gdzie był pierwszy? xd
UsuńTo nie u Obsesji, tylko u Silvera ;)
UsuńCzyzby Tyler bedzie ze swoim kolega z duetu? *.*
OdpowiedzUsuńWidzę że masz mało komentarzy pod postami. Co mnie dziwi bo to co tu czytam jest świetne. Ale liczba komentarzy nie odzwierciedla liczby zadowolonych czytelników :)
OdpowiedzUsuńZe zniecierpliwieniem czekająca od tygodnia na coś nowego Mionka :*