poniedziałek, 19 października 2015

48.Światło w ciemności



Adam założył spodnie i zapiął rozporek, rozglądając się za swoimi skarpetkami. Leżały niedaleko jego plecaka, więc założył je sprawnie i poprawił zmierzwione włosy. Konspekt, który przyniósł, leżał na biurku, gotowy do przejrzenia. Teraz, kiedy było już po wszystkim, żałował tego, co zrobił. Miał tylko przynieść Bastianowi materiały, a nie iść z nim do łóżka. To, że Bastian sobie to wszystko pewnie zaplanował, było już inną historią.
Pokręcił głową, zarzucając sobie plecak na ramię. Czuł się źle z tym co zrobił, ale było już za późno, żeby to zmienić. To zresztą nie był pierwszy raz. Za każdym razem Bastian jakoś go pochodził i namawiał do seksu. Adam nie wiedział, czy Bastian wie o jego zadurzeniu i bez skrupułów to wykorzystuje, czy za każdym razem po prostu liczy na szczęście. Może po prostu myślał, że Adam ma do niego słabość albo zwyczajnie brakuje mu seksu? Kto go tam wiedział.

To ostatni raz, pomyślał Adam, wychodząc bez słowa z pokoju. Bastian i tak już zresztą zasnął. Adam obiecał sobie, że nigdy więcej nie dopuści, żeby uprawiali seks. Nie, jeśli jest dla Bastiana tylko kolejnym chłopakiem, który może mu pomóc rozładować napięcie seksualne.
Rodzice Adama nie byli ostatnio z niego zbyt zadowoleni. Potem jakoś niezadowolenie odeszło i pojawiło się zmartwienie. Adam starał się zachowywać normalnie, ale jakoś nie zawsze miał na to siłę. Zastanawiał się już od dłuższego czasu nad zmianą szkoły. Może jeśli nie będzie widywał Bastiana na korytarzach, jakoś uda mu się od niego uwolnić? To był już praktycznie koniec roku szkolnego, niby nie było sensu tego robić, ale może jednak warto było załatwić to teraz, kiedy jeszcze był na tyle zdeterminowany, żeby coś zrobić ze swoim życiem?
Może. A może nie.
Muszę pogadać z rodzicami, pomyślał. Był ciekawy, co oni na to powiedzą. Zgodzą się? Pewnie tak. Może pomyślą, że Adam ma jakieś problemy w szkole, o których nie chce mówić i ucieszą się, kiedy zmieni otoczenie. Ich domysły nie byłyby zresztą całkiem bezpodstawne, w końcu widywał Bastiana głównie w szkole. I tym jego „problemem” był właśnie Bastian.
Westchnął ciężko. Naprawdę nie wiedział, kiedy jego życie się tak skomplikowało.


X–factor zaczął się dla Tylera chyba w najgorszy z możliwych sposobów. Czas, który poświęcił na ćwiczenia, zdawał się zupełnie wyparować, kiedy stanął przed jury z Natashą u boku. Jakoś przemógł się, żeby zaśpiewać swoją partię i chyba nawet nieźle mu poszło, ale jury nie było z nich zadowolone. Simon Cowell już na wstępie wykopał ze sceny Natashę, zostawiając na placu boju samego Tylera.
Tylera, który miał ochotę się rozpłakać.
– Możesz zaśpiewać swój fragment jeszcze raz jako solowy artysta – powiedział mu Cowell.
Tyler stał na „X” jak ostatnia sierota, nie mogąc wydobyć z siebie głosu. Miał ochotę się rozpłakać i już. Nie rozumiał, dlaczego ich rozdzielono. To znaczy, Simon podziękował Natashy za udział w programie, dobitnie dając jej do zrozumienia, że nie ma tu czego szukać. Chyba nie był w najlepszym humorze. Albo po prostu był wrednym chujkiem. Z jakiegoś powodu pozwolił Tylerowi zaśpiewać jeszcze raz, ale Ty wiedział, że nie był w stanie dać radę solo. Nie chciał być solistą. Przyszedł do X–factor tylko dlatego, że chciał się zbliżyć do Natashy. W innych warunkach nigdy w życiu by się na to nie odważył.
Tyler pokręcił tylko głową. Opuścił rękę z mikrofonem, przez chwilę patrząc na swoje buty, a potem po prostu uciekł ze sceny.
– Hej, hej, hej! – Mężczyzna, który stał za kulisami, złapał go za ramiona i zatrzymał. – Hej, w porządku?
– Niech mnie pan puści. Idę po swoje rzeczy.
Facet wyglądał na naprawdę mocno zaskoczonego reakcją Tylera. Widział pewnie wielu płaczących ludzi, ale pewnie nikogo, kto uciekł ze sceny, dostając drugą szansę.
– Spokojnie. Weź głęboki oddech i uspokój się, okej? Kurcze, Simon cię woła.
– Nie wrócę tam – powiedział Tyler i zaparł się nogami, kiedy mężczyzna próbował popchnąć go z powrotem w kierunku sceny.
– Nie zje cię, on tylko tak groźnie wygląda. Dalej, Tyler, wszyscy trzymają za ciebie kciuki.
– Nie chcę.
– Idź i chociaż posłuchaj, co ma do powiedzenia. No, dalej.
Tyler nie miał na to ochoty, ale doszedł do wniosku, że szybciej pójdzie, jeśli wróci na scenę i pozwoli, żeby pojechali go jak psa.
Demi Lovato uśmiechnęła się do niego zachęcająco. Simon Cowell siedział jeszcze bardziej nachmurzony niż na początku. Trzymał w ręce jakąś kartkę.
– Zawołajcie jeszcze – Simon przeciągnął wzrokiem po kartce – Matthiasa Whittelmore.
Tyler przestąpił z nogi na nogę.
– Dlaczego zgłosiłeś się do programu X–factor? – spytał Simon, patrząc na niego uważnie.
Tyler spojrzał na niego, starając się nie okazywać emocji.
– Koleżanka mnie poprosiła, żebym z nią zaśpiewał.
– Więc sam byś się nie zgłosił?
– Śpiewanie to nie moja działka.
Simon uniósł tylko brwi. Na scenę wszedł jeszcze jeden chłopak, najwyraźniej nie mając pojęcia, co się dzieje. Nie miał już nawet swojego numerka.
– Okej, Matthias… Cieszę się, że udało nam się ciebie złapać. Ty i Tyler macie jakieś dziesięć minut, żeby znaleźć piosenkę, którą możecie nam wspólnie zaśpiewać. Chciałbym usłyszeć jak brzmicie w duecie.
Tyler zamrugał ze zdziwienia, ale nie skomentował tego. Matthias spojrzał na niego pytająco. Był lekko blady. Warrow miał nadzieję, że ten chłopak nie zamierza zemdleć na scenie czy coś.
– Dobra, to co śpiewamy? Ja rapuję, a ty? – odezwał się Matthias.
– Ja po prostu śpiewam? – Tyler uniósł brwi.
– Dowcipniś. Dobra, wymienię ci kilka piosenek i powiesz mi, czy dasz radę to zaśpiewać, okej?
Matthias wymienił mu chyba z dziesięć tytułów, ale żadnej z tych piosenek Tyler nawet nie znał. Nie słuchał tego typu muzyki.
– Chyba po nas – jęknął Matthias. Wymieniał dalej, ale Tyler tylko kiwał przecząco głową.
– Nie słucham takiej muzyki. Jedna piosenka tego typu, którą znam to Bars and Melody „Hopeful” i na tym kończy się moja wiedza w tym temacie. – Tyler pomachał rękami.
Matthias spojrzał na niego z nadzieją.
– Bars and Melody? Znam to, cholera, znam.
– Serio?
– Tak. Zaśpiewam to… Jakoś.
Tyler odetchnął głęboko.
– Zdecydowaliście już? – spytała Demi Lovato.
– Tak, zaśpiewamy piosenkę „Hopeful” autorstwa Barsa and Melody.
Członkowie jury uśmiechnęli się do nich pokrzepiająco. Oprócz Simona, oczywiście. Tyler wziął głęboki oddech. Po co on właściwie to robił? Przecież nie chciał nawet brać w tym udziału. Natasha wyleciała, więc po co on tu dalej stał?
Ktoś puścił podkład, więc westchnął tylko cicho i zdecydował się zaśpiewać.
Matthias zaczął rapować pewnie, zupełnie jakby spędził na scenie pół życia. I miał świetny głos. Tyler tak się na niego zagapił, że dużo by nie brakowało, a przegapiłby swoją część.
Na szczęście nie przegapił. Zaśpiewali tylko kawałek, żeby dać jury próbkę swoich umiejętności. Wielu ludzi wciąż nie zostało przesłuchanych, więc nie było czasu na roztkliwianie się nad poszczególnymi uczestnikami. Chociaż… dla niego zrobiono wyjątek.
Gdy skończyli, obaj wbili wzrok w Simona, czekając głównie na jego werdykt. To on był znany z ciętych komentarzy, był prawdziwym krytykiem i jeśli dostawało się pochwałę od kogoś takiego jak on, była ona ważniejsza niż pochwały tych, którzy chwalili na prawo i lewo.
– Od razu lepiej – rzucił Simon Cowell. – Były pewne… słabości, ale żaden z was nie miał czasu się do tego występu przygotować, więc zakładam, że to jest tego przyczyną. Ja… jestem na tak.
Reszta jury też ich przepuściła. Matthias aż podskoczył do góry z wrażenia. Tyler tylko zmierzył go wzrokiem jak wariata. On się nie cieszył. Chciał wylecieć i wrócić do domu.
Schodzili już ze sceny, kiedy Simon Cowell ich zawołał.
– Tylko chłopaki… następnym razem nie będzie taryfy ulgowej. Macie ćwiczyć tak długo i często, jak tylko możecie, żeby się do siebie dopasować. Powodzenia.
– O Boże, o Boże, o mój Boże! – Matthias niemal popłynął w powietrzu w kierunku uderzająco do niego podobnego chłopaka. Objął go mocno, podskakując lekko z ekscytacji. – Wzięli mnie z powrotem. Nie wierzę. To cud.
– Z powrotem? – spytał Tyler, podając mikrofon facetowi z obsługi.
Nieznajomy chłopak uśmiechnął się.
– Odrzucili go dzisiaj na porannym przesłuchaniu. Mieliśmy już wracać do domu, kiedy go zawołali z powrotem.
– Serio? Co oni, chcą z nas zrobić drugie One Direction?
– Myślisz? – Matthias aż podskoczył z ekscytacji.
– Przestań tak podskakiwać – burknął Tyler. Podrapał się po głowie. Co teraz? Natasha i Diana podeszły do niego widząc, że już wrócił. Otworzył usta, chcąc coś powiedzieć, ale nie zdążył. Nastasha spoliczkowała go i uciekła ze łzami w oczach. – Au! Za co?! – zawołał za nią zdumiony, pocierając piekący policzek.
– Chyba jest zła, że jej podziękowali – powiedziała Diana. Podziękowali? Doprawdy, delikatnie to ujęła. – W każdym razie, cieszę się, że tobie się udało. Powodzenia. – Diana uśmiechnęła się do niego z sympatią, pokazując mu uniesione kciuki i odeszła, obracając się jeszcze i machając.
– Super – burknął zły. To by było na tyle, jeśli chodzi o podrywanie Natashy. Teraz to już na pewno nie będzie chciała go znać, a co dopiero się z nim całować.


– Obudź się! Tomek, obudź się, ale już!
Tomek otworzył oczy, oddychając głęboko i rozglądając się z przerażeniem po pokoju. Był cały spocony i trząsł się.
Spojrzał na Kacpra, wciąż nie do końca rozumiejąc, gdzie jest i co się stało.
– C–co…? – wychrypiał, przecierając twarz rękami.
Kacper objął go mocno i przytulił jego głowę do swojej klatki piersiowej.
– Już dobrze, wszystko jest w porządku. Miałeś zły sen – powiedział Kacper cicho. Pogładził jego plecy uspokajająco.
Przez chwilę siedzieli w ciszy. Kacper nie odsunął się ani trochę, a Tomek próbował przypomnieć sobie, co mu się śniło, bo nie pamiętał. Przerażające było to, że mimo iż nie miał pojęcia, co mu się śniło wiedział, że ten sen był straszny i bał się ponownie usnąć.
Pociągnął nosem. Nie chciał płakać, a już na pewno nie w obecności Kacpra, ale nie potrafił nad tym zapanować. Niby jakoś się trzymał. Chodził do szkoły, spotykał się z Zackiem i Tylerem, czasami wychodził z dziewczynami, spędzał sporo czasu z Paulem... Kiedy jednak wracał do swojego pokoju, siadał na łóżku albo przy biurku, wszystko jakby wracało do stanu, kiedy w piersi czuł rozdzierający ból z powodu straty matki i jedynym rozwiązaniem był płacz. Anna wciąż pracowała z nim nad całą sprawą, ale sesje z nią nie pomagały mu tak, jak pomogły wcześniej. Najwyraźniej nie był jeszcze gotowy na to, żeby się z tym pogodzić i nie czuć bólu na samą myśl o swojej mamie.
– Lepiej? – spytał Kacper.
– Tak… Tak, dzięki – powiedział Tomek szybko.
– Coś się dzisiaj stało? – spytał mężczyzna. – Już od kilku dni nie śniło ci się nic złego, a dzisiaj… – urwał i pokręcił głową.
Tomek zagryzł dolną wargę i pokręcił głową. Nie zamierzał mu mówić, że pokłócił się z Zackiem. Chyba po raz pierwszy tak na poważnie. Był wściekły, że Zack ani słowem nie wspomniał mu o tym, że jego rodzice się rozwodzą. I niby czemu? „Nie chciał dokładać mu zmartwień”. Sranie w banie. Mógł spokojnie mu o tym powiedzieć. Związek nie polegał na tym, żeby jedna strona ciągle się poświęcała dla drugiej. Związek to partnerstwo, wspieranie się w tych lepszych i gorszych chwilach. To, że Tomek był smutny z powodu utraty matki nie oznaczało, że Zack miał dusić w sobie emocje związane z rozwodem rodziców. Powinien był mu powiedzieć, zamiast to przed nim ukrywać. Zack powinien wiedzieć to lepiej, to w końcu on był wcześniej w kilku związkach. Tym razem jednak dał ciała i Tomek nie zamierzał mu tego odpuścić. Chciał, żeby wszystko między nimi było jasne i żeby Zack mówił mu takie rzeczy. Ba! Tomek powinien być pierwszą osobą, której powinien powiedzieć.
Ale może taki po prostu był Zack Warrow? Tomek wiedział, że to ten typ człowieka, który nie lubi zbyt dużo mówić o uczuciach. Może chodziło tylko o to, że martwił się o Tomka, a może też o to, że nie miał w nawyku dzielenia się uczuciami z kimś innym. Jeśli tak, to Tomek zamierzał go nauczyć, zaczynając od dnia zerowego.
Kacper potrząsnął nim lekko, więc Tomek uniósł głowę i spojrzał na niego pytająco.
– Chcesz, żebym tutaj poczekał, aż zaśniesz?
Tomek pokręcił przecząco głową. Chyba nie potrafiłby zasnąć z Kacprem wiszącym mu nad głową. Ostatnimi czasy Kacper zrobił się zaskakująco miły i opiekuńczy w stosunku do niego. Cieszyło to Tomka, w końcu Kacper mimo wszystko był jego ojcem i miło było wiedzieć, że choć trochę się nim interesuje. Z drugiej strony szkoda, że Tomkowi musiała umrzeć matka, żeby zmusić go do takiego zachowania. No ale cóż, nie można mieć wszystkiego, prawda?
– Dobranoc – rzucił Kacper. Jeszcze przez chwilę mu się przyglądał, po czym po prostu wyszedł, zostawiając drzwi lekko uchylone. Tomek odetchnął i zamknął oczy. To będzie długa noc.


– I co?
Kacper wdrapał się na łóżko obok Paula i nakrył kołdrą.
– Śnił mu się jakiś koszmar. Nie chciał, żebym z nim został, więc może nie było tak źle.
– Sam w to nie wierzysz – powiedział Paul, obejmując go w pasie i całując w bark.
Kacper westchnął ciężko.
– Niestety, na koszmary nie ma lekarstwa. Można tylko mieć nadzieję, że w końcu samo przejdzie.
– Tomek to silny chłopak. Da sobie radę.
– Mam nadzieję.
– Nie masz mieć nadziei, tylko wierzyć w to.
Żeby to było takie proste, pomyślał Kacper. Tomek już trzy razy miał atak paniki, które wyglądały naprawdę poważnie dla kogoś, kto stał z boku. Śmierć Oli dotknęła Tomka chyba w każdy możliwy sposób. Wszyscy wychodzili ze skóry, żeby mu to jakoś ułatwić ten okres, Kacper nawet przeszedł się do szkoły i uciął sobie pogawędkę z wredną nauczycielką od angielskiego, ale choćby stawali na rzęsach, nie byli w stanie uchronić Tomka przed życiem i cierpieniem. Pewne rzeczy Tomek musiał przeżyć sam. Musiał ich doświadczyć, przecierpieć i nauczyć się radzić sobie z tego typu sytuacjami. To wciąż był tylko nastolatek i Kacper nie był pewny, ile można od niego oczekiwać w tym względzie, ale nie zamierzał go pospieszać. Obiecał sobie, że będzie go wspierał jak tylko może i powoli starał się naprowadzać w odpowiednim kierunku. Nie należał do osób, które litują się nad sobą i Tomkowi też na to nie pozwoli. To jednak nie był jeszcze czas, żeby go skonfrontować.
Następnego dnia była niedziela. Kacper wziął wolne w pracy i zaprosił Paula do filharmonii. Miał nadzieję na długi wieczór, masę obciągania i bzykania już po powrocie. Odkąd Paul po raz pierwszy dla odmiany przeleciał jego, jakoś nagle atmosfera się rozluźniła i w mgnieniu oka wrócili do starego układu. Z tym, że teraz Paul z nim mieszkał i to on był topem w łóżku.
Nawet mu się podobało. Nie sądził, że bycie pasywem jest fajne, ale jakoś tak nie było źle. Seks był satysfakcjonujący w więcej niż tylko jeden sposób. Poza tym, zdarzyło się już raz czy dwa, że nie miał nawet zbytnio ochoty na seks, ale Paul był już twardy i po prostu pozwolił mu w siebie wejść, żeby go zaspokoić. To też było zaletą – sam nie czuł potrzeby kochania się, ale leżenie pod Paulem i robienie tego tylko i wyłącznie dla niego było przyjemne, nawet jeśli nie był w humorze. Wtedy jakoś bardziej człowiek skupia się na partnerze. Na jego jękach, desperackich westchnieniach i pchnięciach, spoconych włosach opadających na czoło, iskrzących oczach… Kacper zdał sobie sprawę, że to wszystko cholernie mu się podobało.
Chyba po prostu był już stary.
Życie toczyło się dalej. Jego młodość przeminęła. Teraz nadeszła kolej jego syna, potem być może wnuka, jeśli Tomek kiedykolwiek będzie miał dziecko… Czasu nie dało się zatrzymać. Dla czasu nie było ważne, czy nazywasz się Kacper Małecki czy jakoś inaczej. Dla czasu jest się tylko nic nieznaczącym pyłem. Kacper po prostu chciał korzystać z życia, dopóki nie był jeszcze tak całkiem stary. Nie zamierzał skończyć jak Ola, która była jeszcze całkiem młoda i nieszczęśliwa, uwiązana jak pies w małej dziurze, z której nie miała odwagi wyjechać, aż w końcu umarła. Smutna i samotna.
– Obciągnąłbym ci – wymamrotał Paul, obracając się na bok – ale mi się nie chce.
Kacper parsknął tylko. Jeśli Paul nie chciał mu teraz obciągać to po co w ogóle zaczynał temat? Tylko go niepotrzebnie nakręcał. A może robił to specjalnie?
Kacper nie był śpiący, po jego głowie kołatało się zbyt wiele myśli, żeby mógł zasnąć, ale jeśli Paul nie chciał obciągać, to chyba nie pozostawało mu nic innego, jak spróbować go do tego przekonać.
Albo zrobić sobie dobrze samemu.


Dobra. To oficjalnie jest dziwne, pomyślał Bastian.
Gdzie podział się Adam?
Na początku nawet nie zwrócił uwagi na to, że go nie ma. To znaczy, czasami mijał go gdzieś na korytarzach. Znał go, więc mimowolnie wychwytywał go w tłumie, ale nie przywiązywał do niego zbytniej wagi. Ważniejsze było to, że udało im się zdobyć tytuł mistrzowski, podczas gdy drużyna baseballowa odpadła w ćwierćfinałach, no i wreszcie czuł, że żyje pełną piersią. Potem jednak potrzebował pomocy Adama, już na ostatni test w tym roku, więc napisał mu wiadomość i próbował go złapać gdzieś w szkole, ale Adam po prostu zniknął. W pierwszej chwili Bastian pomyślał, że może  po prostu się rozchorował albo omijał zajęcia przez jakieś tam widzimisię. Jednak to widocznie nie było to, bo minęły dwa tygodnie, a Adama jak nie było, tak nie ma.
Wysłał do niego kilka wiadomości, czy wszystko u niego w porządku, ale na żadną nie dostał odpowiedzi. To było dziwne, Adam zazwyczaj zasypywał go esemesami z jakimiś głupotami, które sprawiały, że twarz Bastiana dziwnie zmieniała kolor. Tym bardziej było podejrzane to, że tym razem nie otrzymał chociaż jednej wiadomości zwrotnej.
Nie mając innego wyjścia – ostatni test z historii, nie mógł zawalić, prawda? – postanowił zapytać kogoś ze znajomych Adama.
I tutaj, o dziwo, zaczęły się schody. Jak się okazało, Bastian prawie nic o Adamie nie wiedział, a już na pewno nie to, z kim się przyjaźnił. Nic kompletnie nie wpadło mu do głowy, kiedy pomyślał „przyjaciel Adama”. Była po prostu pustka. Nie wiedział, jak to możliwe, skoro spędzał z nim aż tyle czasu. Większość wbrew swojej woli, no ale… to nie miało aż takiego wielkiego znaczenia. Potrzebował przyjaciela Adama, a nawet nie wiedział, kto to mógł być.
Westchnął ciężko, zatrzaskując szafkę. Skoro tak wyglądała sytuacja, miał tylko jedno rozwiązanie.
Zapytać Tomka.
Znalazł go na schodach przeciwpożarowych przy hali sportowej, siedzącego naprzeciwko Zacka Warrowa. Ich nogi stykały się kolanami. Zack bawił się palcami Tomka, opowiadając mu o czymś swoim niskim, zmysłowym głosem. Bastian nie cierpiał Zacka Warrowa, a już zwłaszcza po ostatniej akcji, ale musiał przyznać, że poleciałby na niego za sam jego głos.
Rudy ukrył się za ścianą, zamierzając bezwstydnie podsłuchać.
– … i wtedy kazali im coś zaśpiewać razem. Tyler na szczęście nie spękał i zaśpiewał. Zgodnie przepuszczono ich dalej, ale Natasha walnęła mojego brata i uciekła.
– I dobrze. Znaczy, nie że go walnęła – odezwał się Tomek. – Tylko że ma z nią spokój. Myślisz, że Tyler ma szansę wygrać?
– Egh, nie wiem. Do tej pory byłem przekonany, że nie umie śpiewać. Ostatnio jednak się okazało, że umie i to całkiem nieźle. Wciąż nie wierzę, że Paul dał radę go przygotować do tego X–factora. Byłem pewien, że stres skasuje Tylera na wstępie. Jadę do niego w przyszłym tygodniu, jak chcesz to możesz pojechać ze mną.
– I twoimi rodzicami?
– Nie, jadę sam. Nie gadam z nimi. Tyler też. Żaden z nas ich tam nie chce. To jak? Chcesz pojechać?
– Nie mogę, muszę iść do Anny na sesję. – Anna?, zdziwił się Bastian. Czy to możliwe…? Nie, kobiet o tym imieniu jest na pęczki. To nie było możliwe, żeby Tomek miał na myśli panią psycholog. Co taki Tomek miałby u niej robić? – Kacper nie pozwoli mi zdezerterować. Chyba ma nadzieję, że to mi jakoś pomoże…
– A pomaga?
Tomek westchnął.
– Nie wiem? Chyba nie. Wciąż mam te wszystkie straszne sny i w ogóle… już nawet Kacper przeniósł swój gabinet bliżej mojego pokoju i pracuje tam pół nocy, a to o czymś świadczy. Wydaje mi się, że bardziej mi pomaga tańczenie i bieganie. Jest tak jak Tyler mówił – jestem tak padnięty, że nie mam sił na myślenie o czymś nieprzyjemnym.
Bastian usłyszał mlaszczący odgłos i skrzywił się. Serio? Musieli się lizać? Akurat teraz, kiedy on słuchał? Bleh.
Wyszedł zza ściany i stanął tuż przy schodach. Tomek i Zack obrócili się jednocześnie w jego stronę. Podczas gdy twarz Tomka nie wyrażała żadnych emocji, Zack zmarszczył brwi i wyglądał, jakby szykował się do bicia.
– Uspokój się – powiedział od razu Bastian, widząc jego minę. – Nie przyszedłem tutaj się z tobą sprzeczać. Chcę tylko zapytać o coś Tomka.
– Nie, Tomek nie chce nigdzie z tobą pójść – rzucił Zack.
Tomek zacisnął uspokajająco rękę na udzie swojego chłopaka. Bastian nie mógł nie zauważyć, że Tomek wygląda na naprawdę przemęczonego. Miał ciemne wory pod oczami, był blady i wyglądał na smutnego. W ciemnej bluzie z kapturem, zdecydowanie na niego za dużej, wyglądał krucho i smutno. Po prostu smutno.
– Dobrze się czujesz? – spytał tak profilaktycznie. Skoro Zack tego nie widział… Albo, co bardziej prawdopodobne, po prostu znał przyczynę takiego wyglądu Tomka.
Blondyn skinął głową.
– Tak, oczywiście. O co chciałeś mnie zapytać?
– Masz jakiś kontakt z Adamem Wolfem? Próbuję go złapać już od kilku dni, ale nie odpowiada na moje esemesy, no i nie chodzi do szkoły. Wiesz coś na ten temat?
– Eee… Z tego co wiem, to Adam po prostu zmienił szkołę.
Bastian spojrzał na niego ze zdziwieniem.
– Zmienił szkołę? Do końca roku zostały niecałe dwa tygodnie!
Tomek wzruszył ramionami.
– Wydaje mi się, że nauczyciele pozwolili mu już nie chodzić i pewnie przyjdzie jedynie odebrać świadectwo. Nie wiem, nie rozmawiałem z nim.
– Więc nie wiesz, jak się z nim skontaktować?
Tomek pokręcił przecząco głową.
– Nie mam do niego numeru, jeśli o to pytasz. Zawsze kontaktowałem się z nim elektronicznie, może też tak spróbuj? Nie wiem. Przykro mi, ale nie mogę ci pomóc.
– Słyszałeś? – wtrącił Zack. – To spadaj.
Bastian wywrócił oczami. Warrow doprawdy zachowywał się jak dziecko.
– Dobra, dzięki, Tomek, trzymaj się.
– Cześć.
Głupi Warrow, pomyślał Bastian wkurzony, kierując się w stronę klasy. Co prawda dowiedział się, dlaczego Adama nie było w szkole, ale nie zbliżył się nawet o krok do rozwiązania całej zagadki. Nie podobało mu się to ani trochę, ale co miał zrobić? Musiał to jakoś na spokojnie przemyśleć. Może wtedy wpadnie mu coś do głowy?


6 komentarzy:

  1. Świetny rozdział :)
    Czekam na następny, życzę weny,
    pozdrawiam Akira

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział, jak zwykle zresztą. Czyżbyś szykowała nam drugiego Larrego?

    P.S Larry is real.♥♥

    OdpowiedzUsuń
  3. Czyzby Tyler bedzie ze swoim kolega z duetu? *.*

    OdpowiedzUsuń
  4. Widzę że masz mało komentarzy pod postami. Co mnie dziwi bo to co tu czytam jest świetne. Ale liczba komentarzy nie odzwierciedla liczby zadowolonych czytelników :)
    Ze zniecierpliwieniem czekająca od tygodnia na coś nowego Mionka :*

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wszystkie komentarze :)