niedziela, 11 października 2015

47.Światło w ciemności



– Spokojnie – powiedział. – Nie chcę cię pieprzyć. Dzisiaj to ty… możesz pieprzyć mnie.
Paul gapił się na niego.
I gapił.
I gapił dalej, jakby zupełnie do niego nie dotarły słowa Kacpra. Albo jakby jego mózg nie był w stanie tego w żaden sposób przetrawić i zareagować.
W końcu Paul otworzył szeroko oczy i spytał z wyraźnym zdumieniem.
– Że przepraszam co?
Kacper odetchnął. Nie chciał o tym gadać, chciał to zrobić. Bo w końcu czemu, kurwa, nie? Jeśli już miał dać komuś dupy, dlaczego nie Paulowi? W końcu Paul dawał mu przez cztery lata. Był całkiem wytrwały w swoich uczuciach i w ogóle, więc Kacper mógł zrobić jeden dzień dobroci dla zwierząt i dla odmiany dać jemu. Nie, żeby to przemyślał. To był zupełnie spontaniczne. Najważniejsze było jednak to, że naprawdę CHCIAŁ to zrobić i nie zamierzał się wycofywać.

– To co słyszałeś – odpowiedział. – Bierz się do roboty zanim się rozmyślę.
Paul nachmurzył się lekko, słysząc ton Kacpra, ale po krótkiej chwili podjął decyzję i objął Kacpra za szyję. Jak to mówią – jak dają to bierz, jak biją to uciekaj. Kacper dawał. Paul brał. Po raz kolejny – bo czemu, kurwa, nie?
Kacper pozwolił się przekręcić na plecy i rozsunął nogi, robiąc Paulowi miejsce. Trochę dziwne było mu ze świadomością, że tym razem to Paul weźmie jego, ale po tak długiej abstynencji było mu już chyba wszystko jedno, kto kogo. Chciał uprawiać seks z Paulem i tylko to się liczyło.
Zawsze wydawało mu się, że Paul jest cierpliwym kochankiem. Ciężko było go doprowadzić na skraj, lubił wszystko robić długo i dokładnie, ale propozycja Kacpra musiała zrobić na nim wrażenie, bo po poświęceniu odrobiny uwagi sutkom i brzuchowi blondyna, jego ręka od raz zawędrowała pomiędzy rozsunięte nogi Kacpra. Opuszki palców dotknęły dziurkę starszego mężczyzny, masując ją delikatnie. Nigdy wcześniej Paul nie mógł go tam dotykać, więc teraz najwyraźniej zamierzał w pełni skorzystać ze swojej szansy.
Kacper sapnął tylko i przymknął oczy. Paul był dobry w łóżku, więc nie musiał się obawiać, że coś pójdzie nie tak. Było mu przyjemnie, tak jak tego pragnął już od dłuższego czasu. Usta Paula zassały jeden z jego sutków, wyrywając z ust Kacpra pełen zaskoczenia jęk. Jeden z palców wsunął się w niego delikatnie, śliski i ciepły. Paul poruszał nim lekko, zapewne świadomy, że nie tylko jemu Kacper nie chciał dać dupy, ale ogółem wszyscy mieli zakaz dotykania go w tych regionach. O jego braku doświadczenia na pozycji pasywa świadczył też fakt, jak bardzo był ciasny. Wręcz dziewiczy.
Paul, widząc lekki grymas na twarzy blondyna, kiedy wsunął kolejny palec, nachylił się i wziął jego penisa do ust. Kacper podkulił lekko nogi, zaciskając dłonie w jego włosach i przyciskając jego głowę bliżej swego krocza, mimowolnie wsuwając się głębiej. Paul pozwolił mu na to, jednocześnie penetrując odbyt Kacpra dwoma palcami. Nie zamierzał się spieszyć. Chciał to zrobić dobrze. Może jeśli się spisze, Kacper jeszcze kiedyś mu da? Nie wiedział, co to wszystko ma znaczyć, czemu Kacpra nagle tak naszło, ale darowanemu koniowi nie zagląda się w zęby, a czas na pytania będzie potem, więc… Więc.
Delikatnie wsunął trzeciego, rozciągając dziurkę mocniej. Była taka ciasna, że na samą myśl o wsunięciu się w nią Paul był na granicy orgazmu. Nie pozwolił jednak sobie dojść. Kacprowi też.
Czując, że mężczyzna jest już gotowy, żeby przyjąć go w siebie, wrócił do rozciągania go dwoma palcami, szukając jego prostaty. Przez dłuższą chwilę nie mógł jej znaleźć, ale gdy w końcu mu się udało, Kacper niemal krzyknął z przyjemności, wyginając się na łóżku. Wyglądał na zaskoczonego. Paul nie wiedział, czy to dlatego, że się tego nie spodziewał, czy może nie sądził, że Paul zada sobie trud, żeby jej poszukać. Cokolwiek to było, mogło poczekać jak cała reszta.
Paul wyciągnął palce i śliskimi dłońmi sięgnął po prezerwatywę. Otworzył ją po chwili męczenia się z folią i nasunął na swojego twardego penisa, pieszcząc się przez krótką chwilę. Polał prezerwatywę obficie lubrykantem i rozsmarował porządnie po całej długości. Czego jak czego, ale poślizgu nigdy nie było za dużo.
Kacper spiął się lekko, widząc co ma zaraz nastąpić. Paul zmarszczył brwi, nie rozumiejąc tej reakcji. Czyżby Kacper się… bał?
Niee, to niemożliwe, pomyślał. Kacper nie był typem faceta, który mógłby się bać, a już na pewno nie penetracji.
Nachylił się i pocałował go delikatnie w usta. Czuł, że powinien to zrobić. Nawet jeśli w normalnym życiu Kacper zdawał się być twardą sztuką, której nic nie jest w stanie złamać, był tylko człowiekiem jak wszyscy i miał swoje słabości.
– Jesteś pewny? – spytał ciemnowłosy, choć wcale nie chciał. Chciał w niego wejść, zanim się obudzi albo Kacper faktycznie się rozmyśli, bo wciąż istniała opcja, że to tylko piękny sen, skonstruowany przez jego wyposzczone ciało tylko po to, by go męczyć.
– Tak – odparł Kacper spokojnie, rozchylając szerzej nogi. Zagryzł dolną wargę, kiedy Paul uniósł wyżej jego nogi i nakierował się odpowiednio, żeby w niego wejść. Skoro Kacper nie odwrócił się jeszcze na brzuch, najwyraźniej chciał mu się oddać twarzą w twarz.
Wciśnięcie się do środka było niemal bolesne mimo rozciągania i nawilżenia. Paul już nie pamiętał, kiedy ostatni raz wchodził w kogoś tak ciasnego. Być może nigdy. Kacper w dodatku odruchowo zacisnął mięśnie, blokując mu drogę do środka.
– Rozluźnij się – mruknął cicho ciemnowłosy. Pogłaskał Kacpra delikatnie po biodrze, pchając do przodu.
Starszy mężczyzna jęknął boleśnie, czując jak Paul wsuwa się w niego cal po calu, coraz głębiej i głębiej, niemal rozrywając go od środka. Dobrze wiedział, jakiej wielkości jest członek Paula, ale dopiero teraz miał okazję to poczuć na własnej skórze. Paul miał sporego, ale nie jakiegoś naprawdę dużego, a bolało jak cholera.
– Nie wierzę – wyjęczał Paul, leżąc spokojnie i dając mu czas na przywyknięcie. – Naprawdę to zrobiłeś. Boże, to się dzieje naprawdę.
Kacper miał ochotę wywrócić oczami, ale pręt wwiercający mu się boleśnie w tyłek zniechęcił go do tego ruchu. Zamiast tego przyciągnął Paula za kark i pocałował go namiętnie, chcąc mu czymś zająć usta. Nie zamierzał słuchać tego bezsensownego paplania, a już na pewno nie chciał słyszeć o Bogu podczas seksu. No chyba że to jego ktoś by nazwał bogiem seksu, to wtedy…
Jęknął głośno, czując jak Paul wycofuje się z niego boleśnie powoli, niemal do samego końca, po czym wsuwa się ostrożnie z powrotem. Było tak cholernie gorąco… Tak gorąco. Czuł, że mimo penetracji nadal jest wręcz boleśnie twardy. Tors Paula był śliski od potu i gładki w miejscach, gdzie nie został poparzony. Kacper zagryzł dolną wargę i chwycił w dłoń swojego penisa, jęcząc cicho, kiedy Paul po raz kolejny wycofał się niemal cały i wsunął ostrożnie z powrotem.
To było trochę jak tortury. Kacper czuł, że jego ciało się przyzwyczaja, bo penis poruszał się w nim coraz swobodniej i sprawiało mu to coraz mniej bólu. Lekkie tarcie było o dziwo całkiem przyjemne. Zamknął oczy i skupił się na dotykaniu siebie. Jakoś nie chciało mu się wierzyć, że jest jednym z tych mężczyzn, którzy potrafią dojść od samej penetracji. A nawet jeśli to nie chciał o tym wiedzieć.
Paul przyspieszył widząc, że ciało Kacpra już nie broni się przed jego pchnięciami, lecz pozwala mu się w siebie swobodnie wsuwać. Po dłuższej chwili zwolnił i zakręcił biodrami kilka kółek, szukając tego magicznego punktu, który mógłby posłać Kacpra w kosmos.
Pchał i pchał, będąc na granicy orgazmu, ale nie pozwalając sobie dojść. Nie, dopóki nie znajdzie…
Kacper sapnął pod nim i wygiął się w łuk, aż przestając się pieścić.
– Tam – wychrypiał. – Jeszcze raz tam.
Paulowi nie trzeba było dwa razy powtarzać. Już po kilku pchnięciach udało mu się znaleźć odpowiedni kąt. Zacisnął spocone dłonie na biodrach blondyna i pozwolił sobie mocno pchać do środka, trafiając w prostatę niemal za każdym razem. Jego jądra uderzały z cichym plaskiem o jędrne pośladki Kacpra.
To wszystko było takie cholernie gorący i nierealne…
Kacper wczepił się w niego jak małpka, obejmując go rękami i nogami i jęcząc pod nim cicho. Nagle znieruchomiał, niemal miażdżąc Paula w swoich silnych ramionach, zanim zupełnie się rozluźnił. Paul zaczął obcałowywać jego policzek, nos, powieki, czoło, po czym zjechał na szyję i bark.
A potem po prostu strzelił w prezerwatywę głęboko w mężczyźnie swoich marzeń, który po raz pierwszy w życiu wydał mu się naprawdę osiągalny.
Paul opadł na niego, dysząc ciężko. Kacper również miał wyraźne problemy z uspokojeniem oddechu. Leżeli w ciszy, obaj zaspokojeni i pogrążeni w swoich myślach. Ręka Kacpra gładziła plecy ciemnowłosego mężczyzny zupełnie odruchowo.
Kacper nie wiedział, ile tak leżeli. Może minutę, może pięć, a może całą godzinę. W końcu jednak gorączka opadła i poczuł na spoconym ciele nieprzyjemny chłód. Paul podniósł się i sturlał z niego, rzucając prezerwatywę obok łóżka i czyszcząc się chusteczkami. Gdy skończył, nakrył ich obu kołdrą. Przez dłuższą chwilę tylko obserwował go uważnie, zapewne mocno zdezorientowany tym, co się stało.
– Dlaczego? – zapytał w końcu.
– A dlaczego nie? – odparł Kacper, wgapiając się w sufit. Co miał mu niby powiedzieć? Że wiedział, że na inną konfigurację nie miał na razie co liczyć? To byłoby żałosne, bo Paul od razu dowiedziałby się, jak bardzo mu na tym cholernym zbliżeniu zależało.
– Przestań z tymi swoimi głupio–mądrymi odpowiedziami. Dlaczego to zrobiłeś? Zawsze mówiłeś, że jesteś cholernym topem i już.
– Bo jestem.
– Więc dlaczego teraz? Dlaczego ja?
Kacper parsknął.
– Dlaczego ty? Proszę cię, wciąż zamierzasz sobie wmawiać, że robię to wszystko z litości, bla bla bla? Nie jestem litościwą osobą, Paul. Gdyby to była litość, już dawno bym się na ciebie wkurwił i wyjebał cię stąd na zbity pysk. Ja nie robię rzeczy z litości. – Paul tylko na niego patrzył. Kacper westchnął. – Dlaczego, kurwa, nie ty? Jesteś jedynym facetem w tym stanie, którego przeleciałem więcej niż raz. Ba, twoja głupota nie znudziła mi się przez prawie pięć lat, więc widocznie nie jesteś taki nieznośny jak na początku myślałem.
Paul pokręcił głową, najwyraźniej wciąż nie wiedząc, co ma o tym wszystkim myśleć.
– Byłeś już kiedyś na dole, prawda? – zapytał. – To nie tak, że ja byłem pierwszy?
Kacper westchnął.
– Technicznie rzecz biorąc, to nie, nie byłeś moim pierwszym. – Aż wywrócił oczami. Na głos brzmiało jeszcze gorzej niż w jego myślach.
– Więc byłeś wcześniej na dole?
– Powiedzmy.
– Kacper, kurwa! – Paul poderwał się do pozycji siedzącej. - Czy choć raz mógłbyś przestać i po prostu odpowiedzieć? Jak mam rozumieć twoje słowa?
Kacper podrapał się po brzuchu, odwlekając ten moment. Powiedział już A, więc teraz należało powiedzieć B, prawda?
– Tak, że jeśli liczyć ten raz, kiedy jakiś kutas mnie czymś naćpał i przeleciał wbrew mojej woli, to nie byłeś moim pierwszym… Zamknij usta, bo połkniesz muchę – dodał złośliwie, widząc zszokowaną minę Paula.
– Och… Och, Boże, Kacper, tak mi przykro!
Kacper zaśmiał się i wywrócił oczami.
– Przestań. Bawisz mnie.
– Ale…
– Nie ma o czym mówić. Byłem młody i dałem się zrobić w ciula to dostałem za swoje.
– Więc… więc to dlatego nigdy nie chciałeś być na dole? Masz jakiś uraz, tak?
Blondyn westchnął ciężko, podnosząc się do siadu.
– Nie. Jestem stworzony do bycia na górze i już – powiedział, patrząc na niego z politowaniem. – Bycie na dole to nie moja działka. I mówię serio. Nie mam żadnego urazu. Byłem wkurwiony na tego gościa, jasne, ale to tyle.
– Chcesz powiedzieć, że ktoś zrobił ci coś takiego, a ty kompletnie się tym nie przejąłeś?
– Po pierwsze, to niewiele z tego pamiętam. Naćpał mnie tak, że jak się obudziłem, był już ranek i dawno po wszystkim. A po drugie, to nawet jeśli, użalanie się nad sobą jest takie żałosne, że na samą myśl aż chce mi się rzygać. Jakiś kutas wsadził mi na siłę, wielkie mi halo. Normalnie nic tylko iść i sobie podciąć żyły. – Kacper wywrócił oczami. – Wybacz, ale to nie w moim stylu.
– Zgłosiłeś to gdzieś?
Kacper uśmiechnął się złośliwie.
– Dwóm Rosjanom.
Paul jęknął.
– Napuściłeś ich na niego?
– Nie napuściłem. Tylko zapłaciłem, żeby oklepali mu buźkę. To różnica.
– Niby jaka?
– Taka, że musiałem zapłacić. Dałem cztery patyki, ale cholera, spisali się na medal.
Ciemnowłosy szturchnął go.
– Jesteś niemożliwy! Po prostu niemożliwy!
Kacper złapał go za rękę i przyciągnął do siebie, całując mocno w usta.
– Jak chuj, że ci to przeszkadza. Chcesz jeszcze raz czy mam sobie już iść?
Paul pokręcił głową, patrząc na niego z dość komiczną miną. Kacper wzruszył ramionami i podniósł się z łóżka, chcąc odejść, ale silny uścisk w okolicach łokcia zatrzymał go w miejscu.
– Nie powiedziałem, że nie chcę – stwierdził Paul, popychając go z powrotem na łóżko.


Rano przy śniadaniu Tomek wiedział, że coś musiało wydarzyć się w nocy. Paul i Kacper siedzieli przy stole obok siebie, jedząc naleśniki i rozmawiając o szkole Paula. Obaj wyglądali na całkiem… usatysfakcjonowanych. Chociaż dobrze przerżniętych zdaniem Tomka lepiej pasowało. Nie był ekspertem w tego typu sprawach, ale kiedy nagle atmosfera w domu zmienia się o sto osiemdziesiąt stopni to po prostu wiesz, że coś jest na rzeczy.
Paul wyglądał na radośniejszego niż kiedykolwiek od czasu, kiedy zamieszkał z nimi.
– Hej – powiedział Tomek cicho, zajmując swoje miejsce i nakładając sobie na talerz dwa naleśniki.
– Hej – odparł Paul, uśmiechając się do niego lekko. – Spałeś dobrze?
Tomek skinął.
– Tak, dziękuję.
– Nie za wcześniej jak na ciebie w sobotę? – spytał Kacper, patrząc na niego taksująco.
– Tyler mnie obudził – odpowiedział Tomek. – Obiecał koleżance, że weźmie udział w X–factorze. Problem polega na tym, że Tyler wstydzi się śpiewać przy innych ludziach. Chce, żebym mu jakoś pomógł ćwiczyć czy coś, żeby trochę się rozruszał. Boi się, że ucieknie, zanim w ogóle wejdzie na scenę.
– I chce, żebyś to akurat ty mu pomógł? Dlaczego?
Tomek wzruszył ramionami.
– Przyjaźnimy się.
– Jeśli chcesz – odezwał się Paul – to chętnie wam pomogę. Wiesz, studiowałem na akademii muzycznej, uczono nas tam rożnych rzeczy. Mógłbym mu pomóc dobrać piosenkę albo pokazać kilka technik dobrych na rozluźnienie przed występem i rozgrzanie.
– Byłoby super, dzięki. Tyler naprawdę super śpiewa, ale przez to, że boi się to robić przy innych, nikt nie miał okazji go usłyszeć.
– To skąd ty wiesz, że dobrze śpiewa? – spytał Kacper, unosząc brwi.
– Raz jak się przy mnie spił to zaczął śpiewać. Jakiś facet nawet mi dał wizytówkę, żeby się z nim potem skontaktować w jego sprawie, ale sprawa rozeszła się po kościach, bo Tyler nie chciał nawet o tym słyszeć.
– Kiedy chce zacząć?
Tomek uśmiechnął się lekko.
– Mówił coś o „natychmiast”, ale chyba nie… – Dzwonek do drzwi przerwał Tomkowi w połowie. – Chyba nie mówił dosłownie – dokończył chłopak, wstając i idąc otworzyć.
Tyler był tak spanikowany, że dosłownie lada chwila mógł zemdleć.
– Chyba mam atak paniki – powiedział, wchodząc do środka. – A tylko myślę o tym, co mnie czeka. O Boże! O mój Boże! Czy ona naprawdę jest tego warta? Bo jeśli powiesz, że nie, to okej, wycofuję się!
Brunet wyglądał, jakby miał nadzieję, że Tomek to zrobi.
– Żadnego wycofywania się – odpowiedział Tomek, ciągnąc Tylera do kuchni. Posadził go na krześle, wyciągając z szafki talerz i kładąc go przed przyjacielem. – Jedz.
Tyler tylko jęknął, drżącą ręką nakładając sobie na talerz jedzenie. Z tego wszystkiego nawet nie przywitał się z Paulem i Kacprem.
Tomek trochę tego nie rozumiał. Tyler był taki wyszczekany i pierwszy do wszystkiego, ciężko było znaleźć coś, co mogłoby go przestraszyć, a jednak trząsł się na myśl  o wystąpieniu przed większą publicznością. Dlaczego?
– Dlaczego tak bardzo boisz się śpiewać przy ludziach? – spytał, siadając obok i kończąc swoje śniadanie.
– Em… Nie wiem? Jedyne traumatyczne wydarzenie w moim życiu związane ze śpiewaniem miało miejsce jak miałem z pięć lat i zawyłem na cały kościół, kiedy wszyscy już skończyli… Tak, to było dość traumatyczne, ale to raczej nie to.
– Będzie dobrze – odezwał się Paul łagodnie.
– O. – Tyler zamrugał, patrząc na niego. Przeniósł wzrok na Kacpra. – Eee… Dzień dobry.
Kacper parsknął śmiechem w swój talerz.
– Co? – spytał Tyler zadziornie wysokim głosem.
– Nic – odparł od razu Kacper, unosząc ręce w obronnym geście. – Nic a nic.
– Paul uczy muzyki, skończył akademię muzyczną. Powiedział, że pomoże ci się przygotować do twojego występu.
– Ja się nie nadaję do takich rzeczy – jęknął Tyler.
– Musisz się po prostu przełamać – stwierdził Paul, wstając od stołu i wkładając talerz do zlewu. – Jeśli chcecie, możemy zacząć od razu. Mam cały dzień wolny, wy pewnie też. Co wy na to?
Tomek i Tyler pokiwali zgodnie. Szybko skończyli jeść i poszli obaj z Paulem do salonu.
Tomek nie miał pojęcia, czego ma się spodziewać. Paul na początku chciał, żeby Tyler coś mu zaśpiewał, żeby mógł ocenić jego głos, ale Tyler nie potrafił z siebie wykrztusić ani jednego czystego dźwięku. Dopiero po kilku technikach, jakie Paul na nim zastosował, Tyler wreszcie zaśpiewał, ale musieli mu zawiązać oczy, założyć na uszy słuchawki, w których leciała muzyka i udawać, że ich nie ma, w razie gdyby mógł ich usłyszeć przy cichszych dźwiękach.
To jeszcze wciąż nie było to, co Tyler potrafił, ale Tomek widział po minie Paula, że Tyler zrobił na nim wrażenie.
Spędzili prawie cały dzień, próbując jakoś pomóc Tylerowi. Gdy wieczorem chłopak już trochę spokojniejszy i pewniejszy siebie żegnał się z nimi przy drzwiach, Paul dał mu jeszcze jedną radę.
– Śpiewaj cały czas. Jak siedzisz w pokoju, bierzesz prysznic, robisz sobie kanapki… Nie nuć, śpiewaj. To nie musi być bardzo głośno, żebyś nie przeszkadzał innym.  Musisz się przyzwyczaić do tego. Postaraj się nie przerywać, jeśli ktoś nagle wejdzie. To ma być dla ciebie odruch, żeby śpiewać, jeśli coś usłyszysz. Okej?
– Okej. Dziękuję. Mam u pana… ciebie – poprawił się od razu, widząc kwaśną minę Paula – dług. Cześć, Tomek. Może Zack mnie nie zabije, że zabrałem mu cię na cały dzien. Dobranoc.
– Dobranoc.
Gdy Tyler wyszedł. Tomek spytał.
– Co myślisz?
Paul podrapał się po karku.
– Fenomenalny talent, ale nie jestem pewien, czy da radę się przełamać. Cokolwiek go blokuje, ma na niego silny wpływ. Jeśli jednak mu się uda… – Paul pokręcił głową. – Ma spore szanse zajść daleko.
– Musimy mu pomóc jak tylko możemy.
– Wiem.


– … i Paul mówi, że to może się udać, ale Tyler musi się przełamać.
– Sytuację trochę poprawia fakt, że będzie śpiewał w duecie. Wiesz, ona może zacząć, wtedy będzie mu łatwiej, chociaż – Zack pokręcił głową – jakoś niezbyt mi się ta cała Natasha podoba.
– Noo, mnie też jakoś niespecjalnie przypadła do gustu. Jest w niej coś takiego trochę sukowatego, nie? No ale zobaczymy. Tyler jest przystojny, może jej się po prostu podoba.
– Miejmy nadzieję. Nie biję kobiet, ale potrafię być upierdliwy, jeśli chcę.
– W to nie wątpię. – Tomek pokręcił głową. Zack trącił go tylko stopą, nie zamierzając tego komentować. – Gotowy na kolejną rundę? Moje libido szaleje, ciągle mam ochotę na seks.
Zack zaśmiał się.
– To dobrze. Więcej dla mnie.
– Egh. Zamiast gadać, bierz się lepiej do roboty.
– Właściwie to… mam trochę inny pomysł.
– Hm? Jaki?
Zack wychylił się z łóżka, zaglądając pod nie i wypinając swój goły tyłek. Tomek cmoknął i klepnął go lekko w pośladek.
– Ej! – zaprotestował Zack, podnosząc się po chwili i trzymając w rękach pudełko po butach. Otworzył je i pokazał Tomkowi zawartość.
Tomek zrobił wielkie oczy.
– Dzisiaj? – spytał niepewnie.
– Jeśli chcesz? Jeśli nie masz ochoty to w porządku. Po prostu wydałem na to ostatnie zaskórniaki i na samą myśl o tym waliłem sobie wczoraj chyba z godzinę.
– Beze mnie? Jak mogłeś? – spytał Tomek udając, że jest urażony.
– Inaczej eksplodowałbym i nie miałbyś ze mnie żadnego pożytku.
– Egh… Widać, że ty i Tyler jesteście braćmi.
– He? Co ten komentarz miał niby znaczyć, co?
Tomek wyciągnął z pudełka średniej wielkości dildo i podrzucił je lekko do góry, łapiąc po chwili. Wzrok Zacka powędrował za nim jak kota za przysmakiem.
– Twój brat mi oświadczył, że nie miałby nic przeciwko oglądania nas pieprzących się. Lub prawie pieprzących.
Zack zaśmiał się.
– Serio?
– Chyba ma jakiś kompleks, że wciąż jeszcze nie uprawiał seksu. Nie wiem. Wydawał się zrozpaczony, że ma szesnaście lat i wciąż jest prawiczkiem. – Tomek rozejrzał się po łóżku, szukając lubrykantu. Gdy jego wzrok go namierzył, złapał go w dłoń i zacisnął na nim palce, próbując uspokoić serce, które nagle zaczęło mu walić w piersi niezwykle szybko. – Zasugerował też, że nie ma nic przeciwko temu, żeby tym rozprawiczającym był jakiś chłopak.
– Chłopak? – Zack uniósł brwi. – Tyler jest hetero.
– Skłaniałbym się ku bi.
– Hetero.
– Powiedział, że…
– Tomek. Tyler jest hetero. Może ma przeze mnie jakieś skrzywienie, ale nie sądzę, żeby naprawdę odważył się dać chłopakowi i… Och, więc jednak się zgadzasz? – zmienił temat widząc, że Tomek ułożył się na brzuchu i pokrywa swoje palce sporą ilością lubrykantu.
– Tak. Pod warunkiem, że gdy będziemy się kochać następnym razem, to ty będziesz miał je w sobie.
Zack skinął głową.
Tomek wziął głęboki oddech. Nie należał do tych odważnych na tym polu, ale chciał sprawić Zackowi przyjemność no i wiedział, że nie musi się wstydzić. Czuł się w jego obecności zupełnie swobodnie na golasa, z rozłożonymi nogami czy wypiętym tyłkiem. Teraz miał się nauczyć czuć swobodnie, masturbując się od tyłu.
Jego odbyt wciąż był rozciągnięty po poprzednim razie. Tomek nawilżył się tylko porządnie czując, jak bardzo twardy zrobił się jego penis podczas tych przygotowań. Potem nawilżył jeszcze dildo, podciągnął jedną nogę wyżej, żeby wyeksponować swoje wejście i zaczął je wsuwać do środka. Weszło całkiem gładko. Zack patrzył na niego pełnymi pożądania oczami, siedząc blisko i masturbując się. Tomek jęknął. Samemu ciężko było zrobić to tak dobrze jak robił to ktoś inny, ale zebrał się w sobie i dał radę poruszać w sobie zabawką. Po chwili bolała go już ręka, ale nie przestawał, dopóki Zack mu nie powiedział, że może. Pieszczenie się w taki sposób też było przyjemne. Było po prostu… inne.
Zack jęknął gardłowo, dochodząc w swoją dłoń.
– Jesteś taki piękny – powiedział zachrypniętym głosem, dotykając jego jąder. – Taki piękny. Czasami wciąż się dziwię, że ze mną jesteś.
Zack nachylił się i wziął w usta penisa swojego chłopaka. Po dłuższej chwili Tomek wreszcie doszedł, odczuwając niemałą ulgę. Już był trochę zmęczony torturowaniem swojego ciała.
– To zostaw – rzucił Zack, dopychając dildo do samego końca i nie pozwalając Tomkowi go wyjąć. Pocałował go delikatnie w usta i przytulił. – Kocham cię.
Tomek uśmiechnął się lekko.
– Ja ciebie też.
W chwilach takich jak ta, na chwilę zapominał, że jego mama kilka tygodniu temu została pogrzebana kilka metrów pod ziemią i nigdy już jej nie zobaczy.

2 komentarze:

Dziękuję za wszystkie komentarze :)